Czas przemija nawet wtedy, kiedy wydaje się to niemożliwe. Nawet wtedy, kiedy rytmiczne drganie wskazówki sekundowej zegara wywołuje pulsujący ból. Czas przemija nierówno- raz rwie przed siebie, to znów niemiłosiernie się dłuży- ale mimo to przemija.
***
Bite 10 godzin w robocie. Czasami mam dość... Choć etap rzucania papierami już mi przeszedł. Ale po takich dniach jak ten... szkoda słów. Pdadam z nóg, a globus... nawet mi się nie chce wspominać. Na szczęście Kontrachenci zwani żartobliwie Wapniakami byli dziś w miarę znośni.Czasami bywało gorzej. I ten patrol jeszcze do tego. Ech...
Na szczęście na jutro już przygotowałam papierki. Będą wypełniać. A ja będę się obijała. I zaczynam jutro łykend. Z daleka od tego całego chłamu. Odrywam się od rzeczywistości. Biorę swoje zabawki i jadę w siną dal. A co.
Czas płynie do przodu. Czy tego chcemy czy nie. Zastanawiałam się przez chwilę, czy gdybym miała cofnąć czas o miesiąc, czy inaczej bym postąpiła. I myślę,że nie. To był czas mimo wszystko miły, choć wielokrotnie zaciskałam szczęki, ukradkiem ocerałam oczy i smarkałam w rękaw. Byle nie widział ile przykrości w zachowaniu i słowach. Ale przecież było też dobrze. I te chwilę chcę zapmiętać.
Dziś jest jak jest. Nie żałuję, choć przeszłam gorzką lekcję życia. Potrzebna ona każdemu. Zmieniły się stosunki, ochłodziła sytuacja. Ale wiem, jak jest. Było miło, ale każdy żyje swoim życiem. Ot co.
Idę się relaksować. Poczytam Agrafkę. A później sen. Bo jutrzejszej nocy nie prześpię. Ale dam radę. Mam nadzieję.
Ps. Dotarła do miejsca, w którym słowa nic nie znaczą...