Uśmiecham się.
Uśmiechasz się do mnie.
Znów widzimy błysk szaleństwa w naszych bliźniaczych oczach.
Nie śmiej się tak.
Nie tak bezczelnie.
Jeszcze przyjdzie na to czas.
I co zrobiłaś? Teraz ja się śmieję jak wariatka.
Trauma wryła mi się w czaszkę i krętą ścieżką znaczy moje wspomnienia.
Zostawmy to tak jak jest.
Niech ścieżka wije się dalej.
Ku przestrodze.
Ku podkreślaniu tego co jest teraz i tego, co może być.
Wyciągasz do mnie rękę.
Chwytam twoją dłoń.
Teraz już mogę.
Zimna tafla pękła.
Możemy być razem.
Napełnij mnie swym tchnieniem.
Scalmy się w jedność.
Już na zawsze.
Już nikt nas nie rozdzieli.
Nie zamknie w osobnych klatkach.
Od teraz albo my dwie albo żadna.
Na przekór ludziom.
Na przekór uczuciom.
Spalmy te cholerne mosty za sobą.
Ja.
Ty.
My.