I can't focus. Damn.
Mam na głowie filozofię i cywila, a myślę tylko o tym, że chciałabym przeczytać książkę.
TĘ książkę. Jeszcze tydzień - wmawiam sobie, licząc, że coś to da.
Nie mogę zebrać myśli. Jakieś kadry filmu, wersy książki, zdjęcia. Widzię wszystko, tylko nie to, co teraz jest sprawą pilną. Znajduję się w centrum jakiegoś chaosu, ta-meta-ta-fizycznego (sic!)
No dobra. The hunger games - to czytam. Dawno nic mnie nie porwało tak bardzo. Nie licząc faktu, że polski tytuł jest totalnie do bani i nie zachęcił mnie początkowo, to historia trzyma w napięciu. Może nie od samego początku, może nie wszystko jest oczywiste, podane na tacy, ale jest w tym coś, że chce się więcej. ... bum, bum. ale więcej nie ma, bo są studia. 'Good morning baby!' krzyczy mój kodeks.
A jeszcze jak przypomnę sobie, że moje 'Inferno' znajduje się gdzieś w Polsce, w nieposkromionych rękach pana listonosza, to serce mnie boli, bo będzie musiało poleżeć co najmniej do Świąt.
Pieprzyć wszystkie kodeksy świata!