Życie uczy, że nie należy czekać. Ponieważ można się tylko rozczarować. Nie przepada się na ogół za tym uczuciem.
To już pojutrze... Rzeczówka kuleje, zobowiązania leżą. Reszta yaco taco. Napięcie rośnie, wiedza maleje.
Sobota w stlu nagraj wiadomość. Głos tej kobiety doprowadza mnie do szału. Interpersonalna komunikacja niekiedy zawodzi. Nic miłego, ale się zdarza. Opalenizna znika. Przykro. Pocieszę się pizzą.
See you. W poniedziałek.
Oglądam trailer n-ty raz. Liczę, że się nie zawiodę.
EDIT, wtorek, 9:32.:
Tak wygląda euforia!!! TAK, TAK, TAK!!!!!!! Rzym podbity, pokonany, hahaha!
Chyba jeszcze to do mnie do końca nie dotarło. Po dwóch tygodniach w książkach, będąc większym no-lifem niż zazwyczaj. W dresach, z katarem i rzymem. Trudno odnaleźć się w nowej sytuacji, gdzie można spokojnie się pomalować, wyjść z domu i pojechać na zakupy. I nie masz z tego powodu wyrzutów sumienia. O TAK!
Jeszcze tydzień wolności, prawdziwej, pachnącej benzyną i deszczem wolności.
Piątek! :)
Jest pięknie, Dobrzy Ludzie!!!