Chłopak nadaremnie próbował się skontaktować z dziewczyną. Nie wiedział kompletnie co ma robić. Nie mógł dłużej siedzieć w domu. Postanowił wyjść na spacer z psem, natchnęło go, aby pójść do lasu, uwielbiał tam chodzić razem z nią.. Spuścił psa ze smyczy, a sam chodził i rozglądał się w około. Wszystkie chwile spędzone z nią ukazywały mu się i znikały. Było to jakby film odtwarzany z przeszłości. Nagle usłyszał skomlenie psa. Po kilku minutach wędrówki po lesie w końcu znalazł Borysa. Bardzo zdziwił go ten widok, bo pies skuczał i drapał drzwi jakieś starej opuszczonej chaty. Z początku nie wiedział o co mu chodzi. Próbował go odciągnąć od tej chaty, ale nic nie poskutkowało. Coś go natchnęło i postanowił iż zaglądnie tam. Nie mógł uwierzyć w to co widzi.
- Jezu, Julia! - wrzeszczał
Ona ani drgnęła. Zbliżył się do niej, położył głowę na jej piersi i wyczuł, że oddycha. Jego życie nabrało sensu. Znów pojawiła się iskierka nadziei. Nie wachając się zadzwonił po pogotowie. Był pierwszą osobą, która odwiedziła ją w szpitalu, a zaraz po nim jej matka. Oboje tryskali radością, a to wszystko zawdzięczali Borysowi. Kiedy matka postanowiła jechać już do domu, on obiecał iż będzie w szpitalu dopóki Julia nie będzie mogła z niego wyjść. Nazajutrz około godziny 11 dziewczyna wybudziła się ze śpiączki. Radość chłopaka była nie doopisania.
- I to koniec? To wszystko? To wszystko zakończy się happy endem? To tyle? - myślała dziewczyna
Niespodziewanie na sale wszedł lekarz.
- Julio, mam dla Ciebie złą wiadomość.. Jesteś pewna, że chcesz ją usłyszeć akurat teraz?
Nagle przez jej głowę przenikały różne myśli. Ma raka, hiva? Czy niewiadomo co? Sama nie wiedziała co ma myśleć.
- Tak, niech pani mówi. - odparła niechętnie
- Cóż, zostało Ci kilka dni, może nawet kilkanaście godzin. Wiesz, że miałaś ataki, traciłaś wzrok, ale nic sobie z tego nie robiłaś, teraz wylądowałaś w szpitalu i jest za późno. Jedynym rozwiązaniem jest przeszczep, lecz kolejka biorców jest niezwykle długa - i na tym lekarz skończył, spojrzał na Julię i wyszedł.
Po tym jak wyszedł dziewczyna rozpłakała się. W tym samym czasie jej chłopak wrócił z łazienki. Od razu przysiadł się na łóżku i zapytał co się dzieje. Julia opowiedziała mu to wszystko.
- Wiem, że nie chcesz być ze ślepą dziewczyną! Masz rację! Zostaw mnie i nie wracaj! - krzyczała przez łzy
- Kochanie, przestań, nie mów tak. Kocham Cię taką jaką jesteś i taką jaką będziesz. Nie ważne czy będziesz widziała czy nie. - odrzekł
- Pamiętasz jak oglądaliśmy niebo nocą? Jak mówiłem Ci, że w Twoich oczach mogę to wszystko oglądać? To wszystko. Zwykłych ludzi, jeżdżące autobusy, tramwaje. Nawet gdy stracisz wzrok będę mógł to wszystko oglądać. Jestem pewien tego.
- Ale .. - odparła
- Żadne ale - odpowiedział i pocałował ją namiętnie w usta.
Nazajutrz gdy wstała zdziwiła się, ponieważ nad nią stała tylko mama, a jego nie było.
- Kochanie! Mamy dawcę, dzisiaj te wszystkie badania, a jutro operacja! - krzyczała z radością mama
Po udanej operacji ...
Kiedy dochodziła już do siebie po zakończonej sukcesie operacji, postanowiła zadzwonić do niego, żeby przekazać mu nową nowinę.
- Powiem mu, że teraz będziemy razem oglądać najpiękniejsze zakątki świata. - myślała
Nie odbierał, nie odpisywał..
- Mamo, tak właściwie kto był dawcą? - spytała dziewczyna
- Skarbie, dawcy są anonimowi, jedyną wiadomość, którą otrzymałam jest to, że dawcą był jakiś młody mężczyzna, zmarł w tragicznym wypadku motocyklowym, chorował na raka, ale nikt o tym nie wiedział, wyglądało to jakby chciał ze sobą skończyć - odpowiedziała
- To straszne.
- Ah, bym zapomniała. Kiedy jeszcze spałaś ten Twój chłopak zostawił kopertę i kazał mi ją Ci dać.
- Mamo! Dopiero teraz mi to mówisz? - zapytała nerwowo
- Wybacz, skarbie, zapomniałam.
Delikatnie wysunęła karteczkę, pełna podekscytowania. ze łzami w oczach przeczytała tekst, napisany starannym druczkiem. 'Obiecałem.. Teraz już zawsze będę mógł oglądać wszechświat. Zaopiekuj się nimi dobrze, maleńka. już na zawsze będę cząstką Ciebie. Na zawsze..'