od początku.
kolejny dzień wagarów (boże, jestem okropna o.o), przemile spędzony na łażeniu po sklapach (kupiłam nowe spodenki <3), siedzeniu na plaży i spacerowaniu z koleżanką. wzięłam ze sobą II śniadanie (patrz: fotorelacja), ale po jakiejś godzinie czukam się kompletnie zamulona i bez energii, w pewnym momencie nawet słabo, więc zaszłam po tą bułkę. potem od razu było mi lepiej. :) obiad przepyszny, dawno nie jadłam świeżych brokułów <3 oprócz miliona wyłażonych kalorii, poćwiczyłam jeszcze jakieś 40-50 minut w domu. było intensywnie i wymęczyłam ramiona, co nadal odczuwam. :D
poza tym trzymamy wszyscy kciuki, bo od jutra w każdej chwili mogę dostać miesiączkę. mam nadzieję, że ominie mnie zaskoczenie gdzieś na mieście, albo inna niedogodna sytuacja.
teraz spadam ogarnąć trochę, wziąć prysznic i skype. paa <3
ps. MANIACZĘ TRUSKAWKI! <3