Więc porzucam wakacyjne uprzejmości, głupstwa, uśmiechy, kieliszki, kiepy, zabawy, tańce, słoneczne popołudnia i zmarnowane wieczory. Czekałam na tę jesień, bo im dalej tym lepiej, z każdym dniem bliżej wolności. Przykładam telefon jak lufę do skroni i wolo stękam: "Proszę, pożegnajmy się godnie". Twoje 'nie' brzmi jak wystrzał, jeden więcej i już mnie tu nie będzie, kochanie. Mówisz 'nie', a ja wpadam w furię, zagryzam wargi do białości. Skąd Ci do głowy przyszło to małe cholerstwo, małe draństwo, jebane słowo ludzi przegranych. Jesteś desperatą, chorym na umyśle popaprańcem, a ja nawet nie marzę już o studiach medycznych, nie zdołam Cię uleczyć. Jak dotąd dałam tylko jeden dowód cierpliwości- nie zabiłam Cię. Ale kto by się mną przejmował. Wszystkiego, co najgorsze, kurwo.