Neuroza i nagle dociera do człowieka, że nie rozumie samego siebie. Nie pamiętam mojego pierwszego napadu lęku, wiem tylko, że było to dawno i powinnam wtedy jakoś się tego pozbyć zanim nie będzie za późno, a później nieświadomie sama zaczęłam to nasilać; biorąc co się da, niszcząc innych, a później niszcząc już tylko samą siebie. Na dzień dzisiejszy moje napady zaczynają mi przeszkadzać; momentami nie mogę jeść i ledwo panuję nad sobą, żeby nie stała się nikomu krzywda. Boję się nagle wszystkiego i boli mnie wszystko. Chciałabym zrozumieć kiedyś człowieka, który skacze z 10 piętra i krzyczy, że śmierci nie ma. Wlasnie jedynym moim lękiem nie jest śmierć. Boje się wszystkiego innego, a czasem nawet już nie wiem czego. To tak jakby rozumieć mordercę który klęczy nad swoją ofiarą i płacze. Chcę żyć normalnie. Ale co dla mnie jest tą normą? Każdy ma swoją normę chyba. Bo w sumie to co dla nas jest normalne jest chaosem dla zwierząt. Ja szukam dalej a pisać tutaj będę, żeby jakoś składać te myśli.