Zdjęcie z wakacji.
Wiem, ze to dziwne, ale sie boje, bo czuje na plecach oddech chcącego zemsty losu. Mam powody, żeby panikować, przepowiednie stana sie prawdziwe i spłonę w ogniu własnego zła. Tak cholernie mi zależy, tak szybko, tak pieknie, tak miło i błogo.
Chce zeby był szcześliwy, bezinteresownie.
Lektury jednak nie są wcale takie głupie, jakby sie wydawalo, kobiety za to - głupsze.
Zabiję się i popłaczę, będę krzyczeć i rządać, będę manipulować i skamleć, obwiniać i znieważać, nienawidzić i błagać o przebaczenie.
Myślałam, że będę mogła wszystko olać, że bede mogla mieć TO wszystko gdzieś. Niestety nie moge, bo jestem pusta blacharą i za bardzo zależy mi na forsie.
Dwa słowa oznaczające bezgraniczne oddanie, zaufanie, zobowiązanie wzbudzają we mnie strach. Bo zawsze jest pieknie i nagle coś musi umrzec.
Mimo ze nic nie planowalam i nie oczekiwalam, za te pieprzone dwa słowa i jeden gest, czuje sie niepewnie, czuje sie zastąpiona i taka... na kopa w dupę.
Możecie się wszyscy cieszyć, bo role sie odwróciły. Czuje, ze niebawem dostane za swoje z nawiązką, bo chyba pierwszy raz to ja nie śpie w nocy i czekam na cud, pierwszy raz nie mam po cześci gdzieś, pierwszy raz cięzko mi zachować jakikolwiek dystans.
Wedle zasady "wszystko, co dobre, szybko sie konczy" zostala mi chwila, ale coż. Nikt nie mówił, że będzie łatwo.
Powyższe, jednakze nie zmienia niezapRzeczalnego faktu, ze:
JESTEM CZYMŚ INNYM NIŻ MUMIĄ.