Powiem Wam, że nie pisałam, bo obraziłam się na photobloga za to, że nie zapisała mi sie OPÓR długa notka, ale ja szybko wybaczam ;d więc po paru tygodniach znowu się odzywam. dobrze albo nie, ale jednak sie odzywam :D
sporo się zmieniło od ostatniej notki :o
ale o tym zaraz... najpierw musze sie wygadać o sprawach dotyczących szkoły.
Była sobie wywiadówka, na którą mamusia poszła i szczerze to myślałam, że będzie gorzej, ale było i tak źle. Dlatego siedze w domu przez cały weekend, co nie zdarzyło mi się od dawna, i poprostu się uczę. Mam do zaliczenia matme, chemie, fizyke i gełografie. Generalnie nie jest źle, bo mam jeszcze troche czasu i większość rzeczy do poprawy jest stosunkowo łatwa. no może oprócz matematyki... ale od tego jest ten miły pan korepetytor, który uczy też Chrisa, Jess i część moich dalszych znajomych ;d a więc to jest ten czas kiedy moge sie jeszcze wyratować, dlatego też bedziemy z Januszem chodzili na konsule - wszystkie mozliwe - żeby sie douczyc. poza tym trzeba się przystosowac do wspólnej nauki skoro mamy zamiar razem iść do liceum.
Hah, ostatnio kiedy pisałam to byłam w "konflikcie" z Chrisem. ojj, ta kłótnia była dziwna i mało kto chciałby wiedzieć o co chodziło. bleh. ale plus jest taki, że teraz wszystko jest ok. a najśmieszniejsze jest to, że... aaa, nie wazne xd
wiecie co ostatnio dostrzegłam? że najcenniejsza jest przyjaźń z osobą, która otwiera się tylko przed Tobą. która na codzień wygląda na oschłą i bez uczuciową, a tylko dla Ciebie jest inna. o której życiu prywatnym wie bardzo mało osób. dla której faktycznie jesteś wyjątkowa, bo może Ci powiedzieć wszystko.
hahah, chyba wiadomo o kogo chodzi... O Kolase chuja jebanego <3
Dziewczyny, wyobrażacie sobie Janka, który mówi "kocham Cie", "nie martw sie, wszystko będzie dobrze" albo zwraca się do Was "kochanie"? heh, ja sobie kiedyś nie wyobrażałam, ale to sie naprawde zmieniło... wiem, ze można na Niego liczyc i on wie, ze moze liczyc na mnie. i wlasnie najcudowniejsze jest to, ze (nie skromnie mówiąc) jestem dla Niego jedyną taką osobą w szkole, bo raczej nikt stamtąd nie poznał go od takiej strony.
ciesze sie, ze moge dla Niego byc. i ciesze sie, ze on jest dla mnie.
Problemy, problemy, problemy... kazdy je ma. ja tez, wiadomo. i tez kazdy ma osobe, przy ktorej nie musi zakladac maski podpisanej słowami "wszystko jest ok. nic mi nie jest i wcale sie tym nie przejmuje" mimo tego, że problem naprawde jest poważny. akurat z tym moim problemem myślałam, że sobie radze. nie płakałam ani razu. nie spowodował większych zmartwień u mnie. duzo analiz było, ale na tym koniec. i uznalam, ze najblizej osobie wolalabym tego narazie nie mówić, bo czeka mnie sporo przykrych rozmow, ale... kiedy spotkałam przez przypadek tego takiego Karola Musiałowskiego to coś mnie tknęło. uznałam, że jeśli tego nie powiem to coś mnie zniszczy od środka. Kiedy wkońcu to powiedziałam poczułam nagłą potrzebe płaczu i uścisku przyjaciela... wtedy sie dowiedzialam, że za dlugo to trzymałam w sobie. Myślałam, że naprawde sobie radze, ale widac... są takie osoby, które samym istnieniem uświadamiają Nam jak bardzo słabi jesteśmy z problemami w sercu... Chwała tym osobom za to. A problem nadal tkwi. I najgorsze jest to, że już nic i nikt nigdy go nie naprawi. NIGDY.
a teraz czas wrócić do chemii. a od poniedziałku kolejna dawka lekcji.
ale w sumie cieszy mnie spotkanie z ekipką w niedziele przed kościołem. 30 minut, ale zawsze przyjemnie tak<3
pozdrowienia ze słonecznych Chyliczek <3
O SUSHI WZYWA
hahahaha, i dla beki to dam:
http://www.youtube.com/watch?v=lQlIhraqL7o