Na śniadanie zjadłam kromkę chleba z wędliną, na obiad pół talerza zupy. Zaraz złapię jakiegoś owoca i pójdę się uczyć. Od około 20 do 22 mam zamiar poćwiczyć. Brzuszki, skakanka, hula hop, itd..
Jutro wf. Tak właściwie mogłabym mieć jeszcze ten tydzień wolny ze względu na stłuczenie ręki, ale postanowiłam, że odwinę bandaż i jednak będę ćwiczyć. Muszę.
Jak na razie nie zjadłam jeszcze słodyczy. Mam nadzieję, że wytrzymam.
Które to już podejście ? 8 ? 9 ? Tak mi się zdaje.. Liczę na to, że nie skończę tak jak to bywało wcześniej, z wielką paczką chipsów i pepsi przed telewizorem.
Dam radę.
Raczej bezsensowne jest gadanie do mnie, że powinnam zaakceptować siebie taką, jaką jestem, że nie muszę nic zmieniać, że wyglądam dobrze.. Odbieram to jak puste słowa, one nic dla mnie nie znaczą, bo ja i tak robie swoje, taka moja natura.
Ten tydzień będzie straszny, muszę się porządnie przygotować na te wszystkie testy, sprawdziany, kartkówki..
Pierwszego września obiecałam sobie, że nie skończę tak jak w tamtym roku szkolnym.. A wszystko i tak nie idzie po mojej myśli.
Wolę nawet nie wiedzieć, ile jedynek, dwójek i trójek już nazbierałam.. Bo jak na razie to ich jest więcej niż czwórek czy piątek.
Podobno mam potencjał, ale mi najwyraźniej w świecie się nie chce. Muszę coś z tym zrobić. Zaczynam od dziś. Koniecznie.