Jestem słaba. Brakuje mi motywacji. Zbyt szybko się poddaję. Zbyt często po prostu nie udaje mi się skończyć tego, co zaczęłam. Ranię samą siebie. Zupełnie jak osoba, która lubi zadawać sobie ból. Nie potrafię się odnaleźć. Jest tak, jakbym ciałem była tu, a duchem zupełnie gdzieś indziej.
Od jutra, już tak ostatecznie, zaczynam się odchudzać. Mam nad sobą kontrolę. Wiem, jakiej granicy przekroczyć nie mogę. Wierzę, że jakoś mi się uda.
Nie chcę się nad sobą użalać. Tu nie o to chodzi. Chcę pokazać, że potrafię. I tak, miewam chwile słabości. Często. I czasami po prostu sobie nie radzę, chcąc się najzwyczajniej w świecie poddać. Jednak ta chęć pokazania, że mi też może się udać, właśnie w tej chwili bierze górę.
Mam nadzieję, że wytrwam. Mam nadzieję, że dam radę. Mam nadzieję, że mi się uda. Wierzę w to.
Po raz pierwszy czuję, że jestem wystarczająco silna. Po raz pierwszy mam w sobie taką moc, wiarę.. Chcę. Uda mi się. Osiągnę to.
Zaczynam od jutra. Daję sobie 6 tygodni.
Z 57 kilogramów na 53 kilogramy. Przynajmniej jak na razie.
Myślę, że właśnie wygląd przy takiej wadze będzie mnie satysfakcjonował wystarczająco.
Komentowanie zdjęcia zostało wyłączone
przez użytkownika walktodreams.