nadszedł, kurwa, najbardziej oczekiwany przeze mnie dzień. koniec, pieprzony koniec, au revoir! kończę ten rok szkolny z niską średnią, ale za to milionami nowych informacji, trylionami doświadczeń i przejść, które nauczyły mnie więcej niż jakikolwiek nauczyciel w I LO. ktoś kiedyś powiedział, że to szkoła życia - zgadzam się z nim z stu procentach. jestem o wiele silniejsza, patrzę na wszystko z większym dystansem, poznałam wspaniałych, wyjątkowych ludzi, mam przeprzeprzemega klasę. mimo tych ostatnich miesięcy z uśmiechem wspominam wszystkie 10 z nich. wycieczki, plenery, popijawy mniejsze, większe, wagary, sukcesy, niektóre porażki, przerwy, wszystko. i z pewnością mogę uznać że był to najbardziej urozmaicony rok szkolny, jaki przeżyłam w życiu. to się liczy, WŁAŚNIE TO, a nie oceny, liczy się to że naprawdę mam coś w głowie i że maturę zdam śpiewająco. jedyną maleńką przeszkodą na mojej dalszej drodze w tej szkole są dni 27/28 sieprnia, w którym razem z kilkudziesięcioma osobami stawiamy się wszyscy na komis z fizyki. ale wiem, że zdam i dam radę, więc no problem all,bo oto przede mną: niezliczone ilości alkoholu,papierosów,chilloutu,wolności,spania,jedzenia,nicnierobienia,wolności,koncertów, robieniategonacosięmaochotę,słońca,deszczu,plaży + fizyki , OPENER: Arctic Monkeys, The Prodigy,Placebo, Crystal Castles, Fisz, Lily Allen i wiele innych genialnych muzyków figurujących wysoko na moim last.fm, FETA: kolejny raz jako jedyna nieprofesjonalna grupa zdobędziemy sławę, z pewnością jakiś miły,imprezowy obóz, SZCZECIN! jutrojutrojutro *jara się*, DOJCZLAND!
tak więc, od chwili dzisiejszej godzina 12:45, koniec ostatniej lekcji,pieprze wszystko, nie obchodzi mnie nic oprócz ludzi i dobrej zabawy. kurwa, kocham swój niepoprawny optymizm.
just enjoy the show