free hugs
kfc, 12:30
początek. luk to złodziej i jaracz,
a ja czuję się lekko zagubiona.
widze rajzera - słodko, nie widziałam go od laaaat.
jakiś czas póżniej, ruszamy w stronę długiej,
i zaczynamy serię przytulań, uścisków, i buziaków.
było dobrze, jednak niektórzy ludzie powinni trochę
się zastanowić jak mówią do innych. whatever,
byli za to inni bardzo przyjaźni ludzie, którzy chętnie się przyłączali.
jednak mimo wszystko szło tak sobie, i nagle pada propozycja:
jedziemy do sopotu! a w skm-ce lady gaga i 50 stopni.
po wyjściu: wygralam fristajlową bitwę z lukiem, i zostałam oblana wodą.
monte cassino prezentowało się o wiele lepiej - więcej ludzi,
atmosfera przyjemniejsza, nawer dorwaliśmy się do megafonu,
tak więc były pozdrowienia dla rodziców, świętego tomasza i smutnych ludzi -
jednak podobno 'smutnych ludzi nie ma' (słowa tego faceta od megafonku)
dziki taniec rajzera i mariusza. nieudane pogo, i FREE KISSES
mua mua, i happy end na plaży. zdjęcia, i au revoir.
dużo fajnych ludzi,dużo hugsów i beztroskich wybuchów śmiechu.
najlepszy dzień w tym tygodniu.
+ ogólnie, po długiej średniawce wróciłam do niezależności,
radości i beztroski. dziękuję pięknie 1a, ludziom z dziś,
i wszytskim którzy przez ostatni tydzień mieli mną kontakt *;