Bronie się przed tym jak mogę. Krzyczę, płaczę, łykam tabletki. Bije, drapie, szczypie. I nic. Nic nie ukoi mojego cierpienia jak pieprzone żyletki. A najgorsze jest to, że powracają w najmniej oczekiwanym momencie. Kiedy już mi się wydaje, że znalazłam dla tego alternatywę, przestaje mi ona wystarczać.
Hej, pani psycholog, pani się nie martwi, to tylko raz, może dwa. Nie mam z tym problemu, naprawdę! BOLLOCKS.
bollocksbollocksbollocksbollcksbollocks.
http://www.youtube.com/watch?v=p5wota5vQCU
Paluszek-pępuszek. Debilizm prawda?