Całe 10 godzin jazdy wymęczyło trochę dziewczynę, jednak wiedziała po co aż tyle jedzie. Dla przyjaciółki.
Wysiadła z pociągu, koleżanka już czekała. Znowu przywitanie uściskiem, ale teraz nieco krótszym i słabszym niż za pierwszym razem. Pojechały do domu. Dziewczyna zjadła coś, rozpakowała się i zasnęła. Spała niecałą godzinę, ale czuła się znakomicie. Potrzebowała zdrzemnięcia się w łóżku, a nie na fotelu, jak to było w pociągu.
Kilka dni jakoś zleciało i w końcu postanowiły pojechać do centrum handlowego. Wyruszyły więc w podróż. Nie chciały chodzić po sklepach, a raczej poznać nowe znajomości. Oczywiście płci przeciwnej.
Chodząc tak po centrum poznały kilku fajnych chłopaków.
Czekając na przystanku, zauważyły chłopaka. Był na prawdę słodki. Miał fryzurę na 'Biebera', śliczne brązowe oczy i przenikliwy uśmiech. Tylko wyglądał na nieco młodszego od nich. Oraz był jeden problem. Był z mamą. A przecież nie zagadają, gdy mama w pobliżu. Oczywiście obu dziewczynom on się spodobał od razu, od pierwszego wejżenia. Tylko koleżanka miała chłopaka, a bohaterka mieszkała na drugim końcu Polski.
Przyjechał autobus. Dziewczyny wsiadły do środka, siadając na tyle, a chłopak z mamą jakoś z przodu. Po kilku przystankach koleżanka mówi:
-Ej. On teraz wysiada! Nie!
Jednak po chwili okazało się, że tylko jego mama wysiadła, a on został w środku.
Teraz dziewczyny nie miały nic do stracenia. Podeszły na przód i stanęły przed nim. Zaczęły rozmawiać, śmiać się, wygłupiać... Po jakimś czasie chłopak zaczął się też śmiać, widząc co one robią i słysząc o czym rozmawiają. W końcu dziewczyna odważyła się coś powiedzieć, uwzględniając w wypowiedzi kolegę z autobusu. Trochę się stresowała, ale była w obcym mieście, gdzie nikt jej nie znał, więc co jej szkodzi? I w końcu powiedziała:
-Patrz, kolega się z nas śmieje.
Uśmiechnął się do nich. Zaczęły z nim rozmawiać. Poznały jego imię i zgarnęły numer, gdy wysiadał. Koleżanka od razu napisała.
W drodze do domu, później w domu też i w nocy, cały czas koleżanka pisała z chłopakiem z autobusu. On wyznał jej, że się denerwował, że główna bohaterka się na niego ciągle patrzyła. To ją poddenerwowało. Co w tym dziwnego, skoro był taki słodki?
Z dalszej rozmowy dziewczyna była jeszcze bardziej rozwścieczona między innymi jego tekstami. Zwyczajnie nie przypadł jej do gustu. Jednak jej koleżanka go polubiła, w sumie on ją też.
Następnego dnia znowu dziewczyny wybrały się do galerii. A wieczorem umówiły się z kolegą na spotkanie. Spędzili razem trochę czasu. Główna bohaterka tylko utwierdzała się w przekonaniu, że nie jest w jej typie. Zwyczajnie go nie lubiła. Chłopak zaczął przytulać koleżankę dziewczyny. Ona tego nie chciała, ale nie potrafiła powiedzieć mu zwyczajnie "nie". Na pożegnanie dał jej buziaka w policzek.
Po powrocie do domu, kolega napisał na gadu-gadu. Chwilę pisał z koleżanką bohaterki, aż w końcu napisał "Miałaś rację, ona jest wredna". Wtedy się w dziewczynie zagotowało. Do tego jej przyjaciółka zamiast zaprzeczyć, śmiała się z tego i przytakiwała. Wtedy bohaterka uznała, że nie ma zamiaru się zmieniać i zacząć być milusią, tylko dlatego, że chłopakowi coś nieodpowiada.
Później koleżanka wytłumaczyła chłopakowi, że ma chłopaka i nieodpowiadało jej to, co robił. Przepraszał dobre 20 minut.
Następnego dnia znowu spotkanie. Tylko bohaterka była bardziej wredna i bardziej dosadna niż poprzednio. Obiecała sobie, że nie będzie dla neigo uprzejma. I udało jej się to nawet. Chłopak ją znienawidził. Jakoś jej to nie za bardzo robiło, ponieważ też go nie lubiła.
Tylko przez to musiała wysłuchiwać od koleżanki, że ma być dla niego milsza.
Wieczorem, gdy przyjaciółka poszła do łazienki, napisał chłopak. Dziewczyna obiecała już koleżance, że będzie miła, wiec kulturalnie odpisała mu, że koleżanki nie ma właśnie w pokoju i pisze ona. Tak zaczęła się rozmowa. Na początku rozmowa nie wygląała jak te, które przeprowadza z innymi osobami, ale była o wiele milsza, niż te, które przeprowadzała z nim wcześniej. Gdy koleżanka wróciła z łazienki, widząc, że robią postępy w stylu pisania, nie wtrącała się w rozmowę. W końcu uznała, że idzie spać, a jak bohaterka chce, może z nim pisać dalej, ale żeby pisała na swoim gadu, a jej wyłączyła. Więc podała swój numer chłopakowi i do późna w nocy pisali ze sobą. Ona uznała, że się myliła co do niego. Jest nawet spoko, on w sumie tak samo. Nawet wyznał jej, że ją właściwie lubi.
Od tamtego czasu są dla siebie niespotykanie mili. Kto by pomyślał, że osoby się wręcz nienawidzące, zaczną się przyjaźnić?
Nadszedł dzień wyjazdu. Niestety dziewczyna nie mogła się pożegnać osobiście z chłopakiem, bo ten wyjechał. Smutno jej było z tego powodu, ale co poradzić? Tęskniła bardzo. Chyba jeszcze nigdy za nikim tak bardzo nie tęskniła. Może i to tylko kilka rozmów, ale za to jakich... Cóż. Przecież musiała kiedyś wrócić do domu, poza tym, nie chciała się do niego zbliżać na tyle, żeby później płakać z tęsknoty.
Dzień po jej wyjeździe, chłopak miał urodziny. Wysłała mu życzenia. Nie dostała odpowiedzi. Była na niego wściekła! Niedość, że przez niego płakała, przez przywiązanie, to jeszcze nie raczył jej odpisać zwykłego "dziękuję".
Gdy wróciła do domu, ogarnęła się trochę i usiadła przed komputerem. Był na gadu gadu. Nie chciała do niego pisać, jak będzie mu zależało, sam się odezwie. Długo nie musiała czekać. Podziękował jej za życzenia i pisali aż do późnej nocy.
Nigdy nie czuła czegoś podobnego. Nie potrafiła przestać się uśmiechać, serce biło mocniej, a to jak się czuła... nie potrafiła nawet określić co to. Czuła motyle w brzuchu. Tak, z pewnością to były motyle. Pełno motyli, ale nie chciała przyjąć tego do świadomości. Przecież mieszka tak daleko... Poza tym nie była pewna w stu procentach, czy na pewno on czuje to samo, a też nie chciała się pytać wprost.
To też była tylko kwestia chwili, gdy chłopak wyznał jej, że ją kocha, ale nie jak przyjaciółkę, a to coś więcej. Że nie wie, co ona czuje, ale on się najzwyczajniej w świecie zakochał. Była w siódmym niebie. Od razu wyznała mu, co czuje. Byli szczęśliwi, tylko dalej była kwestia znacznej odległości między nimi. Jednak nie skreślają tego na starcie, zawsze można powiedzieć, że odległość za bardzo boli, ale jak na razie cieszą się sobą.
"Tylko głupie kilometry, które teraz tak bolą." - jedyne o czym wtedy myślała.
KONIEC :)
Inni użytkownicy: nigdycimotylek123123unseememojopinskasowaniemarco79tymek201234567pizzaismylovekllaudia548gepard1991
Inni zdjęcia: W poprzek elmar137. atanaMój najlepszy kumpel bluebird11#1010 niepoprawnaegoistkaRusałka admirał na dobranoc :) halinam... maxima24... maxima24... maxima24Testowy wpis nigdyci... maxima24