Grudzień, zimno, święta. Nie lubię świąt.
Rety rety jakiś licencjat trzeba napisać? Chyba mnie to przerośnie.
Już jestem przerażona, a moja psychika chce uciec gdzieś bardzo daleko do ciepłych krajów i nie wracać.
A ja się bujam zawieszona między rzeczywistością, a totalną fikcją? Czy może między rzeczywistością, a rzeczywistością osiągalną do pewnego momentu?
"I to nic
Bo wszystko jak zawsze wiem
Przejdzie mi
Chciałabym móc już nie starać się
To chcesz przypomnę lato, park
Chcesz cofnę w czasie nas
Ty, ja, sam na sam"