Jesteś tutaj na bezludnej wyspie całkiem samotny, co dzień tracąc najbliższych. Otacza Cię tylko na pozór nieprzewidywalna i zdradliwa głębia oceanu.. Tak wielu przecież poniosło klęskę próbując pokonać jego wody aby wyjść poza sfery swojego umysłu i otaczającej go samotności. W obecnym stanie rzeczy nie czujesz się do końca komfortowo, lecz zaznałeś w końcu prawdziwego i długotrwałego spokoju. Pewnego dnia, który już rankiem rutynowo spisujesz na straty zauważasz ślad stóp na piasku. Jedynym Twoim pragnieniem od pewnego czasu jest kojący szum oddechu jakiejkolwiek osoby czy słodki smak akceptacji tej bezgranicznej i na wariackich warunkach.. Okrutną prawdą jest to, że jesteś człowiekiem na debecie uczuciowym, lgnąc do każdego napotkanego człowieka z nadzieją na poprawę stanu swego obecnego życia.. Jednak z czasem przypominasz sobie powód dla jakiego skazałeś się na takie warunki bytu. Przecież to ten indywidualistyczny świat odkrył przed Tobą swą demoniczną stronę ukazując rogi. Czas przyznać się, że zszedł on w przepaść biorąc za priorytet płytkość i pustotę.. To właśnie tam, zatraciło się prawdziwe piękno na skutek istot niszczących wyrafinowanie. Tak, tak.. Witamy w XXI wieku&
Także powitałam dziś wszystkich notką, którą napisałam bardzo spontanicznie uzupełniając swój pamiętnik...
Jeśli chodzi o rzeczy bardziej optymistyczne - o ile pogoda nie pokrzyżuje nam planów, to wybierzemy się z Kasią na zdjęcia.
Skoczył w morze ciemne i mordercze.
Ześlizgnął się po taflach cienia.
Miał ciężkie serce.
Nie musiał przywiązywać kamienia.
W głębi wody, ukłonił się światu.
Miał sepię, piękną i szkaradną.
I spoczął na dnie wśród kwiatów.
Z takim sercem idzie się na dno.