Ludzi zakażone oddechy.
Niewypowiedziane słowa.
Wybrudzone zdradą usta.
Zakłamane Nadzieje i ich niespełnienie.
Chore marzenia.
Ich niewdzieczne urojenia.
Napis z magnesów na podłodze...
"Jebiesz swoją nawinością maleńka".
Nie doszły smak Jego zielonych oczu, złotych włosów, ubóstwiających ust i cudnych dłoni.
Znowu nakręca sie w tym samym.
Wspomnienia, ktore po głowie sie tułają z lekką drobiną apatycznej rozpaczy.
Z żalem. Ileż to czasu. Ileż to chwil zmarnowała.
Ile to despotycznej krwi wylała.
Ile razy połykała Jego chwile pogardy.
Jego chwile gorzkości bez minuty zielonego uśmiechu.
A wszystko to z ironią pisze.
Ironią.
Przeszłością.
[b]Bo aktualnie czuje słodko-słoną nienawiść.
łatwiejszą o Niebo od OBOJETNOSCI.[/b]