...i moja droga, która latem, przemoknięta jest bezsilnością.
Zimą zaś, przegrzewa ją bezsenny krzyk ciszy.
Naga samotność namiętnie, subtelnie uspokoja moje gorzkie myśli.
Dając adekwentnie minutę boskiego spokoju.
Senny azyl nie pozwala odejść.
Cholerne anioły, co dzień wylewają na mą głowę, wiadro psychostenicznych wspomnień.
W różowym świetle zgubiłam torbę z czasem.
Poraz kolejny, tramwaj, świadomie przejeżdża po mnie, zostawiając ślady przyszłej Nocy.
Tym razem opanować się nie potrafię...
Purpurowy balon z azotem zapadł się pod Ziemię...
ZAL NIE JEST MI!
Bezpowrotnie uciekam w mgłę błękitnej śmierci, oddaję się w jej ręce.