Sucho w pysku przez strach i głębokie morze łez
Ciągle boje się strat, ciągle kminię, gdzie jest sens?
Dusza odwiecznym męczennikiem tego paskudnego świata.
Strach wypełnia oczy słoną cieczą i paraliżuje ciało.
Mrok pochłania w całości każdą cząstke mnie.
Obolałe serce tłucze niemiłosiernie o żebra.
Czasem człowiek po prostu upada, bez większych przyczyn.
Czy nie dziwna jest tęsknota, tak tajemnicza, niewyjaśniona?
Czy tęskniąc za czymś, nie wiedząc czym to jest, staje się wariatem?
Czubek, psychotropek.. Kompletna psychodegradacja.
Mój maleńki, psychiczny świat chyba kolejny raz uległ autodestrukcji.
Coś wypadło z moich rąk i nie potrafię tego odnaleźć.
" Jak to jest, że nagle pewnego dnia zaczynasz rozumieć, że nie masz przyjaciela.
Ta cholerna, idiotyczna pustka wypełnia się o jeszcze jedną dziurę.
Jesteś sama. Odczuwasz wtedy dziwny niepokój... "
Nic już nie rozumiem. Proste, zwykłe czynności stały się dla mnie czymś czego nie potrafię pojąć rozumem.
Już nawet zwykłe wygramolenie się z łóżka jest dla mnie nielada problemem z którym nie potrafię się uporać.
Brak promieni słonecznych, stęchłe powietrze i w tym wszystkim, w samym środku tego syfu jestem ja.
Zostałem usidlony przez demoniczny obłęd który trzyma mnie w swych ramionach niczym najczulsza matka dziecko.
Trzyma i tuli mnie mocno do swej skostniałej, pozbawionej serca piersi, wprawiając mnie w poczucie bezsilności.
Domek z kart na wietrze okazuje się być trwalszym od siły mojej woli.
Chyba pozwoliłem pochłonąć się temu piekłu które poznałem już z każdej możliwej strony.
Na jednym z tysiąca krzeseł rozstawionych wzdłóż zaplamionego krwią stołu ktoś wygrawerował moje inicjały.
Już nie ma powrotu. Stałem się niewolnikiem własnego obłędu. Mój koniec zbliża się nieuchronnie. Może tak właśnie ma być?