Byłam przed chwilą w kuchni w celu pójścia po wodę... jestem aktualnie sama w domu, i to, jak się zachowałam w kuchni, było dla mnie jakby trochę dziwne - nigdy wcześniej tak się nie zachowywałam. Prawie, że zamykałam oczy, by nie widzieć sterty żarcia, i trzymałam ręcę tak, jakby zaraz miał mnie zabrać jakiś potwór. Mimo wszystko, to, jak się aktualnie czuje, jest cudowne. Prawie wcale nie czuje głodu, i myślę, że to głównie zasługa mojej pysznej herbatki miętowej, którą ubóstwiam/kocham/wielbię i ogółem. Nie wiem co się ze mną stało, że aż tak dziś w to 'wbrnęłam'. Chyba nigdy wcześniej nie było aż tak cudownego dnia. Zjadłam około 260 kcal, bo wypiłam jeszcze Activię (bez Activii dzień stracony - no może nie do końca, ale ja musze nią pić, bo mam wzdęcia). Brzuch mi się zmniejszył, chociaż wciąż jest duży... Ale wiecie jakie są minusy tego, że tak w to 'weszłam'? We wtorek idę na badania krwi. Sama powiedziałam mamie o morfologii. Wciąż mnie to dziwi, ale chcę znać przyczynę moich ponad 2miesięcznych już zajadów - czy to przez anemię (którą kiedyś, dawno, dawno temu już miałam), czy jest jakaś inna przyczyna. Jeżeli wykryją anemię - jest parę plusów min. ograniczenie węglowodanów, nie jedzenie czekolady, jedzenie zielonych warzyw (czytałam o tym w gazecie, i pokazywałam też mamie; myślę, że gdybym miała anemię, stosowaliby się do tego, i nie wpychali we mnie ziemniaków[szczegolnie], ryżu, słodyczy itd.)... ale są też minusy... i chyba o nich nie muszę pisać, tak? Będę musiała więcej żreć, pewnie znów mnie będą o wiele bardziej pilnować, no i takie tam inne... wpadnę - jednym słowem. Ale póki co to spontan - nie przejmuje się, będzie, co będzie :) Moje życie, moja sprawa, moje decyzje, i to ja zadecyduje o tym, co jest ważne, a ważna jest chudość... przedewszystkim. Czekam, aż ojciec pojedzie do pracy, bo mama już dała mi trochę luzu, i już nawet nie krzyczy, jak ćwiczę na rowerku, bo mówię jej, że z rowerka lepiej widzę telewizor (jak oglądam jakiś film, serial czy coś) - bo mam słaby wzrok i z łóżka mało co widzę. No niby kit, ale trochę w tym też prawdy. Natomiast ojciec ostatnio wymyślił sobie, że ja kłamie, wyrzucam jedzenie i w ogóle nie jem. Bardzo mnie to zdenerwowało, i nawet moja mama zaprzeczała (!) i mówiła mu, że ja jem, przecież jem nawet przy niej np. zupę. A on się cały czas mnie czepia, że ja ZIEMNIAKÓW nie jem. To chyba przez to, że on je je prawie codziennie; i to jakieś 7-10. A niezły z niego grubasek... skoro on taki gruby chce być, to proszę bardzo, ale ja nie chcę po nim tego odziedziczyć. Jak patrzę na jego brzuch, to często sobie myślę, że to przez niego mam taki wystający - że to jakoś w genach. Ale sama nie wiem... wiem jednak, ze mogę zmienić. Zmienić swój wygląd, charakter. I wystający brzuch na płaski.
Tymczasem idę kochane do wanny, żeby się wykąpać. Rodziców dalej nie ma w domu, jestem sama, tylko z psem. Źle się czuje, bolą mnie nogi, ręcę, zimno mi, i nie mam siły ćwiczyć. Ale spróbuje się zmobilizować, i poćwiczyć na rowerku, porobic brzuszki, i przysiady. W końcu trzeba! Aha, no i się zważę. Dzisiaj? Jutro? W końcu jakbym zważyła się dziś, to nie byłby to jakiś mocno zawyżony wynik - jadłam ostatnio jakoś o 16, ale... piję wodę, i to dużo, więc chyba jednak odpada. No cóż... Lecę. Boje się, że upadnę w tej wannie, albo po wyjściu... pod wpływem ciepłej wody coraz bardziej kręci mi się w głowie. Trzymajcie kciuki, żebym tylko nie zasłabła... ;c
ps. dajecie mi siłę... niesamowitą siłę.
Inni zdjęcia: Fuksja purpleblaackW lesie ... wswieciezdjecKonwalie patrusia1991gd... maxima24... maxima24Komplet koniczynki cyrkonie otien... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24