Chcę być szczęśliwa. Chcę czuć się lekko, szczęśliwie. Chcę unosić się nad ziemią, nie myśleć o problemach.
Chcę jeść mało, czuć burczenie w brzuchu, chcę czuć głód, nie ulegając mu.
Tymczasem zawalam kolejny dzień z rzędu. 22 marca mam jechać na leczenie do psychoterapeuty, fajnie, nie?
Sama tego chciałam, a teraz... gdybym mogła cofnąć czas do momentu założenia czerwonej bransoletki, gdybym mogła.
Nie zakładałabym, i nikt nie dowiedział by się o Anie. Teraz nie chcę leczenia.
Chcę beztroskie życie w głodzie. Tymczasem chce mi się paluszków solonych, które są w kuchni.
Wróciłam z kuchni. W ręku zamiast paluszków trzymam herbatę. Chcę się pozbyć jedzenia.
Nie jestem przygotowana psychicznie na małe ilości jedzenia, jutro mam się podnieść - tak samo jak w piątek i sobotę.
Boje się, że zawalę, boje się, cholernie. Znów płacz, znów... Zmotywujcie mnie.