Fot. Nazieleńce
Dzisiaj sylwester. Więc przydałoby się trochę podsumować rok 2010.
Zacznę od najważniejszej rzeczy (nie rzeczy ; D!), czyli od koni. W tym roku powróciłam do jeździectwa, z czego się bardzo, ale to bardzo cieszę. Mimo, że nie zawsze było kolorowo, nie poddam się i będę dążyć do własnego konia, jak i do tego, aby być coraz lepszą amazonką.
Podsumowując życie towarzyskie, nie było, aż tak kolorowo. Jak to zwykle kłóciłam się i godziłam z moją obecnie ex przyjaciółką, co miało również miejsce przez wcześniejsze 5 lat. ; p Kilka razy mnie wykiwała, okłamała, czyli nic nowego. ; p Obecnie to ja się czuję na nią obrażona, bo to ona mnie potraktowała jak jakiegoś śmiecia, więc pod tym względem nie jestem zbyt zadowolona, ale nie żałuję, bo pewnie różnych przykrości bym się doczekała, gdybyśmy były pogodzone, nie warto. ;p Zawsze starałam się wyjść jako pierwsza z sugestią o pogodzeniu, no, ale tym razem tego nie zrobię.
Poznałam kilka koniar, bardzo fajnych zresztą, dzięki Nazieleńcom.
Rodzina - temat bez endu. Czasami są fajni, czasami mam ochotę zabić, a szczególnie siostrę. Mama też mnie wkurza, kłócimy się, no, ale muszę być wdzięczna, bo znosi mnie mimo moich humorków i nie sprzeciwia się, że chcę konia, a nawet zgadza się na to.
Szkoła - na ten temat nie lubię mówić/pisać. Powiem tylko tyle, że moje oceny wyglądają o wiele lepiej niż w poprzednim roku, co się chwali.
Postanowienia na rok 2011:
- Być śmielsza.
- Znaleźć jakąś super stajnię.
- Dostać się do THK
- Kupić konia.
- (ale najpierw) Wygrać w totka.
- Poznać fajnych ludzi (a najlepiej koniarzy )
- Nauczyć się skakać i w ogóle lepiej jeździć, nie latać po siodle jak worek ziemniaków.
I chyba tyle.
Życzę wszystkim szczęśliwego nowego roku, zdrowia, szczęścia i żeby marzenia się spełniły. ;*