Tyaa, to właśnie to kasztanowate mnie tak fajnie potraktowało (poprzednia notka). Ale jednak trochę winy w tym mojej jest, trzeba było na nogi uważać. ; p
A się nie pochwaliłam, że kask mi nareszcie przyszedł. ; ) I o dziwo pasuje rozmiarem. Superaśny i wygodny *.* Tylko obawiam się, że łeb mi się będzie pocić, bo ponoć wentylacja badziewna. Wolałam model Volta + (a przyszła Delta+ xD), ale nie był wystawiony, szkoda. ; <
No to coraz mniej rzeczy mi brakuje do skompletowania stroju jeździeckiego. Teraz błagam mamę o gumowe oficerki, no, ale znowu problem dojazdu do Bielska, wrr. -_-
Chyba jednak wybiorę się do stajni w sobotę, olać głupi paluch, nie zniszczy mi planów, a już właściwie mnie nie boli. Jak się uda to może nawet na konia wsiądę, ale to nie jest pewne... ; < I od dzisiaj uważam gdzie lezę, nie dam się więcej zdeptać.
Ostatnio mam fazę na konie fryzyjskie... Mój gust zmienia się 100 razy/1 sekundę, najpierw hucuły, potem wielkopolskie, potem araby, potem achał-tekiny itd. a teraz fryzy. Ojć, ja to będę mieć dylemat przy zakupie (o ile do tego dojdzie).