Ostatnimi czasy wszystkiego jest za dużo. Nadmiar, totalny nadmiar.
Nadmiar nauki,
nadmiar zadań domowych,
nadmiar zajęć dodatkowych,
nadmiar kłótni,
nadmiar niedomówień,
nadmiar intryg,
nadmiar kłamstw.
Często gubię się już w tych nadmiarach. Nie ogarniam ich. Chcę wszystko rzucić w cholerę. Jak na złość wszystkiego ciągle przybywa. W takich dniach trudno być optymistką. Choć strasznie się staram wyszukać te pozytywy, jakoś mi nie wychodzi. Mam ochotę się wypłakać.
Siąść,
wypłakać,
wytrzeć nosek,
napić się ciepłej herbatki,
posiedzieć samemu w kącie, jak mały berbeć obrażony na cały świat,
pomarzyć,
wstać
i iść naprzód.
Może wtedy poczułabym się lepiej? Może tym sposobem pozbyłabym się tego nadmiaru emocji? Złości, żalu, smutku, tęsknoty? Może wtedy znowu byłabym silna?
Na wiele pytań nie znajduję odpowiedzi. Czuję się jak małe, trzyletnie dziecko, które chce wiedzieć wszystko, a nikt nie chce mu tego wszystkiego wytłumaczyć.
Chciałabym wrócić do świata, gdzie wszystko było proste.
Chciałabym pozbyć się żalu.
Żalu do Ciebie i Ciebie i Ciebie ... i do mnie samej w szczególności. Popełniam tyle błędów, że nie sposób ich zliczyć. Chciałabym cofnąć czas i zmienić wszystko. Wynaleźć wehikuł czasu i znów śmiać się od rana do nocy.
Komentowanie zdjęcia zostało wyłączone
przez użytkownika thejaga.