Cóż, dziś każdy może mieć photobloga. Więc ja też.
Zdjęcie przedstawia jednego z mniej lubianych przeze mnie demonów ze sfery astralnej. Osobiście wolę Gharghathana, no ale cóż, nie można mieć wszystkiego.
Kiedy Sevelren i Taeldrenea postanawiają za pomocą Kaelverna dostać się do sfery przejścia, dochodzą do wniosku, że przeglądanie rejestru zmarłych byłoby zbyt czasochłonne. Udają się więc do w/w Agzabeldura, ósmego nadzorny umarłych. Specjalnością tegoż demona są awatarzy, więc winien wiedzieć, czy któryś z nich nie przechodził przypadkiem przez jego znamienne wrota. Agzabeldur nie wykazuje jednak chęci współpracy, a w tym wypadki bohaterowie muszą pokazać mu, co to porządne lanie. Niestety nie dosłyszeli, że Kaelveren nie może przejść do sfery astralnej i stojąc przed demonem, zdani są tylko na swoje przeciętne zdolności. Mag jednak przewidział sytuację i wyposażył całą trójkę w potężne zwoje. I tak oto Agzabeldur musi pomóc bohaterom, w przeciwnym razie spędziłby resztę żywota pod działaniem klątwy cieni.
I tak oto okazuje się, że awatar nie przeszedł przez wrota - więc żyje. Radość wstępuje w serca dzielnych bohaterów Tiartii. A cóż potem? Dowiecie się potem.
_______________________________________________________________
- Ach, śmiertelnicy. Mieliście czelność zakłócić mój spokój.
- Ależ skąd, eee, my właśnie wychodziliśmy, prawda? – odparła Taeldrenea, ciągnąc Sevelrena za ramię. – Zgubiliśmy się. W końcu jest tu tyle korytarzy. Musisz być bardzo inteligentnym, eee, co ja mówię, musisz być jednym z inteligentniejszych stworzeń, jakich w życiu przyszło mi spotkać. Że się tu nie gubisz…
- Jest tu tylko jeden korytarz, elfko, niemniej jednak cieszę się, że przekąska tak entuzjastycznie podchodzi do swojej eksterminacji. Nareszcie mogę przerzucić się na mięso cywilizowanych ras.