moja tapcia.
Jest dobrze, nawet bardzo. Układa się, tyle miłoooości. Ale jednak mam to dziwne uczucie. Niby jest mi z Tobą lepiej niż z kimkolwiek innym, ale czasami tęsknie za tym, co było kiedyś, za nim. Widzę go i myślę: "przytuliłabym się do Ciebie". Skąd to się bierze? Wiadomo, nie jest to na tyle silne, żebym nie umiała sobie z tym radzić, ale pojawia się coraz częściej.
Doszłam do pewnego wniosku, który pewnie mija się z prawdą... Ja myślę o nim, Ty rozmyślasz o niej. Czy to nie działa tak, że szukamy kogoś innego, bo tęsknimy za tym, co było? I jesteśmy z tą osobą tylko po to, żeby zapomnieć? Może po prostu nie umiemy znieść pieprzonej samotności, a uczucia do poprzedniego "partnera" nie wygasają? Może to nie tak miało być. Może to, co minęło, było tym właściwym, docelowym, a my jak na przekór unikamy tego, wmawiając sobie, że coś innego jest lepsze?
TAKIE MAM ROZKMINY.
Okropnie się z tym wszystkim czuję.
On jest smutny...
Ona jest smutna...
Nagle czuję empatię.