Kolejny pieprzony nawrót alergii. Czym są rzadsze, tym silniejsze. Omal się wczoraj nie załamałam. Spałam może ze 3 godziny, a rano nie mogłam otworzyć oczu. Później było minimalnie lepiej, ale nadal moja twarz przypominała okrągłą piłkę. A już było całkiem stabilnie, i z organizmem, i z życiem. To nie, zawsze musi się coś spierdolić. Dziś, po przyjęciu kolosalnej dawki różnych leków, jest nieco lepiej.
Czasami wątpię. Wątpię w siebie, wątpię w nas. Jednego wieczoru jestem pełna miłości i mam 100% pewności, że to właśnie Ty jesteś tą odpowiednią osobą. Dwa dni później okazuje się, że coś nie gra. Może to nie jesteś Ty? Wiem, przekonam się z czasem. Ale co jeśli czas przynosi tylko przyzwyczajenie? Chciałabym mieć pewność, że zawsze będziesz wobec mnie lojalny i uczciwy. Niby wydaje się, że do siebie pasujemy. Zgadzamy się w wielu kwestiach, lubimy podobne rzeczy, nie ma większych kłótni. Ale są momenty, kiedy widzę, że masz wyjebane, trochę sobie odpuszczasz. Może za dużo wymagam albo to u Ciebie przyjdzie z czasem? Mam nadzieję, że będę umiała trzeźwo na to wszystko spojrzeć i, w razie konieczności, podjąć odpowiednią decyzję. Na razie cieszmy się młodością i bądźmy szczęśliwi.