teraz czas, świat młodzieńca zapałem przemierzyć i rozwiązać pytanie: żyć? alboli nie żyć?
ale była jazda. no i się przejechałam. na rondzie w lewo. brawo Bet! przechodzisz sama siebie.
pozwolę sobie zacytować mojego instruktora charakteryzującego się jakże wysoką dozą cierpliwości i pogody ducha: 'aniołeczku! jak Ty jeździsz do cholery!?' + zaciśnięte pięści, pot ze złości lejący się po skroniach i nerwowe urywane spojrzenia w moim kierunku. I <3 it.
ale to się da. spokojnie. wdech, wydech, wdech, wydech.. i już. lepiej mi jest.
wczorajszo dzisiejszy dzień wprawia mnie w lekkie zażenowanie. yafud.
no ale cóż.. czasem trzeba trochę zaszaleć.
nic mi więcej nie potrzeba - piękne to uczucie.
no to uśmiech :D i lecimy!