to była najlepsza wycieczka w moim życiu. nie zawody, wycieczka.
tak, byli ładni chłopcy (;
i to nic, że dzisiaj mam ponad 38 stopni gorączki, nie wstaję z łóżka i z nosa cieknie mi jak z kranu (a czuję się tak od ostatniego dnia wycieczki). warto było, naprawdę! dla jeszcze jednego marznięcia w takim zimnie, że z ust leci biała para, dla jeszcze jednego filmu oglądniętego leżąc na nich w któregoś z nich bluzie, dla jeszcze jednego przenoszenia mnie na barana w pociągu, dla jeszcze jednego smsa o 2.00 w nocy o treści 'śpicieee?', dla jeszcze jednego minutę przed odjazdem do domu 'wiemy że późno, ale chciałyśmy was poznać... justyna jestem!', dla jeszcze jednych przecudownych 8 godzin spędzonych w pociagu i przeładowywania setki bagaży, dla jeszcze jednego jogurtu na śniadanie, dla jeszcze jednego przytulenia... jestem w stanie być chora nawet przez najbliższe dwa miesiące. powtórzyłabym te 4 dni spędzone prawie 600km stąd. naprawdę.
napiszę więcej kiedy indziej, bo nie uwierzycie, ale gorączka nie pozwala mi siedzieć przy kompie.