nie mogłam, po prostu nie mogłam po dniu dzisiejszym dodać innego zdjęcia.
jak wyszłam z domu o 8.50, to potem wpadłam do niego z zylwkiem zjeśc obiad i zgrać piosenki z kompa, tak potem jak z nią wyszłam to wróciłam pół godziny temu -.- to był przemasakryczny dzień, ale jaki fajny.
j: no i ja wtedy powiedziałam...
jarek: długo jeszcze bdziecie gadać?
e: TAK!
jarek: to ja idę.
e: to idź. i kup gazetę.
( ... )
jarek: ejjj...
e: KUP GAZETĘ!
j & e: sancho jest pedałem, właśnie się dowiedziałem, że duszą i ciałeeeem SANCHO JEST PEDAAAAŁEEEM...
e: jareeek... bo ja chcę ci zadać pytanie
jarek: słucham?
e: ale pyyytaniee
jarek: ?!
e: pytanie!
( śmieech )
e: czy ty masz białe koła od roweru?
jarek: wtf?!
j: bo myśmy wcześniej szły i tam był biały ślad od roweru, i ona myśli że to od twojego
jarek: nie!
jarek: czym te pasy są malowane?
j: a co, chcesz wiedzieć czym ci z roweru zejdzie?
jarek: ciastko, karmel, irek!
z: ale my nic nie umiemy!
j: ale ireek!
z: ale nie umiemyyy!
j: ale ireeek!
z: ale nie umiemy!
j: ale irek!
z: ...
n: moja reakacja była identyczna jak twoja... bo zylwek do mnie: 'idziemy jutro kręcić z irkiem' 'fajnie' 'nie fajnie, bo nie umiemy kręcić' 'ale ireek!' xD
e: ale ja chcę iść na roratyyy
j: ale tam będa ciasteczka!
e: w sumie to te roraty nie są takie ważne..
e: o, a tam to to jest ten sam co siedzi przed nami
j: nie wiem, nie poznaję
e: mówię ci, że to ten
j: tam nie ma okularów, a tu ma to nie wiem
e: ale ja wiem. to ten sam.
j: możliwe
e: na pewno ten sam
j: DOBRA, TO TEN SAM.
e: tak? a niepodobny...
i masakrycznie duuużo innych. siedzieliśmy sobie na tej głupiej sali, śmialiśmy się chyba pół godziny i ludzie sobie się na nas patrzyli, ale to niiic. i jak sobie przypomnę jak zylwek pisała sobie do kamila z mojego gadu.. i się sobie gwałciłyśmy na klawiaturze, a potem ją odciągałam, a ona mnie i było takie jeb na krzesło, jeb za drzwi, jeb na łóżko, za ciuchy, za ręce za wszystko. a potem siedziałyśmy i się z siebie śmiałyyśmy. taaak, to nie jest śmieszne, ale jak sobie przypomnę to się do monitora uśmiecham. jak juz mówilam masakryczny dzień. ale jednocześnie naprawdę zajebisty.