11.00, sobota. idziemy z sylwią do kaulandu. bierzemy wózek, którego żadna z nas nie będzie prowadzić. ta, prowadzę. zaczynamy więc poszukiwania prezentów na mikołajki dla dziesięciu osób, na co mamy całe 26 złotych ! ;d
karo;
dla karo to byśmy mogły pół sklepu kupić. masakra, co półka to skojarzenie z karo. ale dałyśmy jej plakaty (piotr kupicha, aaaAAAA, orgaazm! xD) i kupiłyśmy jej dziesięciopak chusteczek higienicznych, bo zylwek pożycza je od niej codziennie. dzwonimy do niej domofonem: 'możemy ci zająć kilka minut?' 'no, ale kilka, bo marcin u mnie jest' tak, dla marcina też miałyśmy prezent. dałyśmy jej więc chusteczki, bo czym mama karo zrobiła nam zdj, bo 'żeby mieć prezent, musi być zdjęcie!'
marcin;
zawsze miałyśmy do niego przychodzić (bo tak się przychodzi do sąsiadów,nie?) pożyczać cukier, a on mówił, że nie ma. to teraz ma. cały kilogram. szukałyśmy go w kauflandzie chyba 15 minut, przechodzimy tym takim przejściem i ja takie: 'o, mikrofalówki, już blisko!' ;d marcin był u karo, oglądał tv i nie mógł się oderwać ani na moment, więc prezent przekazałyśmy przez nią. karo trzyma w ręce i takie 'CUKIER!' 'nie, gdzie cukier!' xD dostał dobrowolnie, bez zdjęcia.
peres;
bo chciał śmiejżelki (ale nie jogurtowe,bo niedobre) więc mu kupiłyśmy. po czym przy kasie nas olśniło i kupiłyśmy prezerwatywy, które początkowo miały być dla olki (bo tak przeżywała, że kupowała z kamilem i to wyglądało jakby były dla nich), ale stwierdziłyśmy, że do peresa ten prezent bardziej pasuje. stoimy przy kasie i zylwek do mnie 'olka przeżywała, a jak my to kupujemy razem to nie powiem jak wygląda'. idziemy do peresa, dzwonimy do niego. wbijamy do klatki, schodzi peres. powiedział, że on niestety nic dla nas nie ma, po czym gadałyśmy, że sorry jak nie twój rozmiar, że na pewno ci się przyda.. peres otwiera, po czym mówi takie 'uf, bo już się wystraszyłem, że mi gumki kupiłyście'. my tylko 'yy.. poczytaj napisy na opakowaniu' 'jakie napisy?' 'my już musimy iść, cześć' i wybiegłyśmy z klatki (;
kamil;
jedyna osoba, której było nam naprawdę łatwo kupić prezent ;d no dobra, spędziłyśmy kilka minut na wybieraniu chupa chupsa i chwilę przy orężadkach. idziemy do niego i takie:
-a jak spotkamy oposa?
-boże,tylko nie to!
-ale wiesz,tak głupio będzie, bo nic dla niego nie mamy..
-haha!czekaj, napiszę do niego..
-do oposa?!
-tak, do oposa! (z sarkazmem) 'cześć, mógłbyś nie wychodzić teraz z domu..'
kamil jedyna soba, która nam się odwdzięczyła za prezent! hahah, dzięki ;d
konrad;
sugerując się 'banana phone!' kupiłyśmy mu banany. ważymy je w kauflandzie w jednorazówce,naciskamy 'banany', wychodzi naklejka i cena 2.01zł. ważymy drugi raz, cena 2.01zł (po co był ten drugi raz?), zylwek wzięła, zdjęła jednorazówkę, położyła same banany, naciska, cena 2.00zł i do mnie 'nie będę za jednorazówkę płacić!' xD u mnie domalowałyśmy do bananów pisakiem przyciski i ekran, tak żeby wyglądały na telefon xD do konrada wcześniej dzwoniłyśmy, bo chciałyśmy nr do sekty, ale jakimś dziwnym trafem nie chciał nam podać. potem poszłyśmy do niego, zszedł, w krótkim rękawku. nie no, ja tam zamarzałam w kurtce, ale cii. nie spodziewał się nas,aż nam nr do sekty podał ;d
nika;
kupiłyśmy jej DanMleko, bo kiedyś jej obiecałam, że jej kupię. po czym sugerując się tym, że nika kiedyś mówiła, że jest różową skarpetką z simplusa, koncentratem pomidorowym i baterią duracell to kupiłyśmy jej jeszcze koncentrat, bo skarpetek nie było, a baterie za drogie. stoimy pod jej klatką, czekamy i ja (z prezentem w ręce) 'słyszysz jak danmleko się przelewa?' 'yy nie?' a po chwili 'słyszysz jak cieknie?' xD nika zeszła z floydem, zaniosła prezent do góry i poszła z nami dalej je roznosić.
sekta;
w związku z traumą jaką wywierają na nim maszynki do golenia i się ich boi to postanowiłyśmy z sylwią kupić mu maszynki właśnie ;d jednorazowe oczywiście. znalazłyśmy takie pakowane po 5. sylwia ma już w ręce męskie... a może damskie? 'tak, będą delikatniejsze!' xD wzięłyśmy. 'damy mu wszystkie?' 'nie, weźmiemy sobie po 2, a jemu 1!' (sarkazm) xD potem sylwia schowała je pod gazetą, żeby nie było widać. to nawet prezerwatyw nie chowałyśmy xD spotkałyśmy się z nim, zrobiłyśmy zdjęcia i był jedyną osobą, która nie otworzyła przy nas prezentu.. bo mu zabroniłyśmy (;
emcia;
kupiłyśmy jej gazetę, bo od dwóch dni ma obsesję na punkcie: 'idź, kup gazetę!' ;d
jarek;
kupiłyśmy mu gazetę, bo od dwóch dni emcia mówi do niego, żeby kupił gazetę, a on zapomina xD
remi;
przegrałyśmy mu płytę metallici. wchodzimy do klatki, otwiera nam jego mama, po czym zamyka drzwi i idzie go zawołać. remi jak jest sam w domu to nie wychodzi, gdy po niego przychodzimy, a teraz jak jego mama już nas widziała.. wyszedł! ;d podziękował za prezent, po czym już prawie spadamy:
-miłej sobotyy
-przyszłyście,już nie będzie miła
wychodzimy i takie: 'remi wyszedł, czuję się nieswojo!' 'on nie miał wychodzić!'
przeszłyśmy pół nysy, ale to były naprawdę oryginalne i zajebiste mikołajki! ((;