hahahah. po lewej karo, po prawej ja. koło szafek w sql ;dd
LOFFCIAM NASHOM SHKOUE. naprawdę. nawet nie wiedziałam, że są w niej jeszcze tacy pojebani ludzie -.^
a więc po kolei. miałyśmy wróżyć z okazji andrzejek. przebrać się za czarodziejki, wróżki, cyganki, cokolwiek. wiem, że nie musiałyśmy się nawet przebierać -.- a więc wyglądałyśmy tak trochę - jak to mówi mój brat - fajansiarsko. zylwek w czarnej sukience i glanach. ja w czarnej spódnicy, czerwonych rajstopach i glanach. jak założyłyśmy se skórzane kurtki i ja arafatkę to już w ogóle. po raz pierwszy w życiu tak mnie rozbawili wszyscy ludzie w tej szkole, których nie znałam, podczas tak krótkiego przejścia korytarzem. najpierw to jakichś dwóch chłopaków z 1 klasy coś zaczęli gadać iż 'ale mają glaaanyy!' tzn oni to między sobą oczywiście. odwracamy się więc i takie 'coś wam się nie podoba?'. dzieci - bieeedne - dalej coś gadają, w tym momencie zylfek wykonał odważny ruch i podszedł do siedzącej trójki dzieciaków na ławce, a ja za nią xD jak stanęliśmy sobie nad nimi tak ubrane jak byłyśmy i spytałyśmy poważniej, czy coś im się nie podoba to usłyszałyśmy tylko 'nie, wszystko mi się podoba, nic nie mówiłem...' xDD potem - kozaki ;o - znowu sobie coś krzyczeli, ale mniejsza z tym.
potem to do nas sobie pokrzyczano tradycyjnie 'AVEE SZATAAAAN!' i 'ZUOOO!', fajni są ci ludzie, hihihihihi. to znaczy ja wiem, że do nas często tak krzyczą, ale teraz to było 70% ludzi na korytarzu w szkole -.-
i ani adik, ani sławek, ani grucha, ani nikt inny się z nas nie śmiał ! ; o
wróżyłyśmy. na pierwszej przerwie zrobili nam burdel na ławce, to fakt. zylwka nosiło, ale justysia na całkiem spokojnie posegregowała losy, pozginała, posklejała i poukładała wszystko jeszcze raz na wos`ie. druga przerwa była ok. nasz kochany pan mariusz załatwił nam zwolnienie z wuefu i sobie tam siedziałyśmy z jarkiem całą lekcję. na trzeciej przerwie przyszła koffana klasa 2f. nie no, najpierw to piotrek, ale piotrek przecież nic nie zrobil ;d potem się zaczęli bawić losami. rozrzucać je. fakt, karo i nikę nosiło, ale ja sobie siedziałam i patrzyłam. oni wszyscy byli naprawdę baaaardzo zabawni. popatrzyłam tak sobie na to i ze spokojem takie:
- są ludzie i parapety...
jakiś chłopak odpowiedział (zomg) :
- słyszałem!
- aa, to nie o tobie.
- to ja nie mogę się bawić?
- możeeeesz, możeeesz. porozrzucaj sobie losy!
porozrzucał, co prawda jeden, ale zawsze. fajny ten gościu był ;d
po krótkim 'tak, bawcie się, ależ oczywiście, że możecie, wyżywajcie się, yhym' potargali nam papierowe serce, zajebali miski zylfka, zajebali kubki, rozrzucili wszystkie losy, rozpierdolili ławkę. po tym nastapil jedyny w swoim rodzaju widok jak karo skopała z glanów naszego nowego ukoffanego kolege. już więcej tam nie podszedł. siedziałyśmy sobie w tym syfie, kiedy przyszedł jarek. stanął, popatrzył i tak stał i się patrzył. burdel ładny był. wyciągnęłam rękę z tym, co było jego i udało mi się to zachować. i porobiliśmy se zdjęcia w tym syfie. po czym poszłyśmy na gegrę, powiedziałyśmy naszemu kochanemu panu mariuszowi, co tam zostało, potem to posprzątałyśmy... i tak się skończyły wróżby dnia dzisiejszego.
potem to już tylko growlowali do nas, hihihihihihihihi.
a tak ogólnie rzecz biorąc to fojnie było xDDD
stwierdzam wszem i wobec, że nasza szkoła jest najmniej tolerancyjną (o ile w ogóle) szkołą w naszym mieście.