wczorajszy wynik na zawodach pozostawię bez komentarza. ale było fajnie, wręcz zajebiście, ah. to znaczy atmosfera była fajna, ponad trzy godziny drogi i mcdonald i wszystko. nie będę pisać bo określona ilośc znaków, no. a o dzisiejszych irokezach to już w ogóle ani słowa, bo bez komentarza.
opowiem wam bajkę.
jest pewna dziewczyna, nazwijmy ją sobie X.
a więc X jest ogólnie rzecz biorąc osobą optymistyczną, może zwariowaną, nie znam się, może i oryginalną. nie będę mówić, że ma trudno w życiu, bo są ludzie, którzy mają o wiele trudniej. ale w każdym bądź razie za łatwo jej nie jest.
bywały takie czasy, w których X była naprawdę szczęśliwą osobą. bywały i zawsze je zauważała. do dziś uwielbia je wspominać, chociaż siłą woli można to wspominanie podliczyć pod rozdrapywanie ran, bo sama myśl o tym, że kiedyś było tak zajebiście, a teraz jest tak beznadziejnie - bardzo boli. tak, dzisiaj X jest nieszczęśliwą osobą. z rodziną jedyne co ma wspólnego to kłótnie, znajomi zostawiają ją samą sobie, kiedy tylko jest im nie na rękę, każdy, kto miał z nią coś więcej wspólnego dzisiaj nie chce mieć wspólnego nic ponad 'cześć' kiedy mijają się na ulicy. technozjeby jej nie lubią, bo dla nich jest metalem. metale jej nie lubią, bo jest dla nich kinder. albo idiotką. za to idiotki będą ją traktować jak punka. punki jak dresa. i tak w kółko. dla wszystkich jest zła, a ona przecież niczego złego nie robi.
ludzie mają do niej pretensje o wszystko. zawsze to X jest zła i niedobra, kiedy przychodzi co do czego nie potrafią podać żadnego argumentu, ale to ona jest winna i koniec.
spotyka co chwile się z okropną zazdrością od osób trzecich. a przeciez ona nie rozwala związków, nie rzuca chłopaka za chłopakiem. to ona tu cierpi, to jej rozwala się związki, to ją rzuca chłopak za chłopakiem. tego się, oczywiście, nie widzi. bo po co myśleć, że i X ma jakieśtam uczucia, nie? tak, ona ma jeszcze uczucia. coraz mniejsze, ale ma.
czasem się tylko zastanawia, co ona jeszcze w ogóle robi na tym zasranym świecie. nie ma już żadnej woli, a co dopiero silnej. ma nerwy jak ćpun. najbardziej tęskni za rzeczami, których nigdy nie miała. co więcej - których zapewne mieć nie będzie. ciągle postanawia zacząć wszystko od początku. odciąć się od przeszłości i rozpocząć nowe życie. ciągle. zaczyna, a i tak wszystko spowrotem wraca, jej stare, poczciwe, beznadziejne życie. postanawia więc zerwać z owym stylem życia raz na zawsze, tak raz, a porządnie. ale co zrobić, kiedy 'raz a porządnie' było już miliony?
boże, jakie życie jest wspaniałe, kiedyś ktoś, ktokolwiek cię potrzebuje. kiedy nie radzi sobie beze ciebie. ale ludzie jej nie potrzebują. a bynajmniej nie tak jak ona potrzebuje ich. bo X by bardzo chciała, żeby dla niej ktoś był taki, jaka ona jest dla innych. bardzo.
X ma bardzo głęboko, kto to przeczyta. ma dosyć ukrywania, że nie jest jej źle, bo jest. bo jej brakuje osoby, na którą mogłaby histerycznie nawrzeszczeć, a ta nie zajebie jej od razu w łeb. chciałaby, aby znów, tak jak kiedyś podczas jej histerycznego krzyku ktoś ją pocałował i emocje mogły z niej spłynąć. chciałaby mieć osobę, do której może zadzwonić o 4.00 nad ranem tylko po to, żeby jej powiedzieć, że fajnie, że jest. osobę, której będzie co niedzielę przynosić bukiet stokrotek, z którą każdego wieczoru będzie jeść czekoladki z likierem, a każdego ranka biec nad jezioro na wschód słońca.
osobę, która może nawet na nią wrzeszczeć, z którą będzie się kłócić, za którą będzie ryczeć po nocach, która będzie jej rozczochrywać włosy, albo deptać po butach, może jej nawet wbijać paznokcie w kark, byleby była osobą, do której X będzie mogła wrócić każdej zapłakanej nocy. bo tego jej brakuje. kogoś, kto po prostu będzie. zawsze.
czasem napawdę chciałabym, żeby bajka była bajką, a osoba X nie miała nic wspólnego z moją osobą.