sylwester... nie no, nie załamujmy się, nie było tak źle. nie ma to jak po prostu. siedzieć u brata, z bratem, jego żoną i półtoraroczną bratanicą. pić osiem kaw, tylko dla smaku. piec ciasto z bratową, całkiem dobre wyszło... i rozplanowywać sałatki na przemian z chrustami. niby lubię z nimi przebywać, ale to nie było to czego oczekiwałam od sylwka ^^
w każdym bądź razie zdążyliśmy z bratem przejść wszystkie kanały w tv z conajmniej sto razy. zatrzymując się raz po raz. od 20.-22. zajęliśmy się filmem, tj brucee lee ^^ nie no, po prostu te klimaty.
potem na przemian muzyczne, rynek we wrocławiu, krakowie i warszawia, muzyczne... i tak w kółko. bo brata i bratową i mnie irytuje sporo osób, które niestety brały udział w rynkowych sylwkach. więc jak się pojawiały, to wzium pilot i na co innego. a telewizor w dodatku jest złośliwy, znaczy zepsuty, a nikomu nie chce się tego naprawić, więc trzymajmy się wersji, że złośliwi. i się wyłącza co jakiś czas. tak jakoś wyszło, że zaczęliśmy mówić, że to jest wykrywacz kłamstw [jezu, my chyba coś piliśmy.] i się wyłącza jak ktoś coś powie, znaczy skłamie. fajne sytuacje wynikały xDD
- dostaniesz !
[tv się wyłączył.]
- a bo ona mówiła mi że [...].
[tv się wyłączył.]
- ale ja nie kłamię! ona mi serio to mówiła!
[tv się wyłączył.]
- zostaw, teraz będzie ATB.
[tv się wyłączył.]
- nie będzie ATB?
- chyba nie.
[nie było... pół godziny później.]
- atb!
- bujaj się.
- ale tym razem serio.
[tv się wyłączył.]
- nie włączaj go! słuchamy lodówki!
teledysk atb oglądnięty chyba milion razy. milion innych teledysków. sałatki, ciastka, ciasto, czypsy, paluszki, szampan, szampan, dużo szampanu... za dużo. gorąco, masakrycznie gorąco. boli mnie głowa. po szampanie czy po kawach? po tym jak uderzyłam się w stół!
nowy rok? nowy rok, nowy rok... i co z tego? po kilku lampkach siedziałam z bratem na parapecie w kuchni i udawaliśmy, że oglądamy fajerwerki. potem do trzeciej w nocy oglądlaiśmy teledyski, na muzyczncyh programach oczywiście.
nie pamiętam kiedy kładłam się spać. wiem, że o godzinie 10.00 rano byliśmy na jakimś zadupiu na spacerze. i żeby udowodnić jaka jestem twarda pchałam wózek bez rękawiczek. w adidasach. na takim śniegu! nie żebym zmarzła, skądże znowu.
brat obciął mi grzywkę, bo mi wpadała do oczu. pierwsze cięcie... śmiech. ty się nie śmiej bo będziesz musiała z tym chodzić! odrośnie...
i odwieźć kilka rzeczy na działkę byliśmy. zeszło nam godzinę, bo... brat wyjął wiatrówkę. ' daje se głowe uciąć, że nie trafisz w tamtą studnie sąsiada... ', a ty może trafisz!? dobra, przynieś cztery śruty...
ja chyba powinnam być chłopakiem.
kolejna kawa, teraz już z innego powodu. nie, żeby wytrzymać przez całą noc, ani nie dla smaku. teraz dla rozgrzania... fajnie, spiszę kiedyś 10 powodów, dla których można pić kawę.
i rysunki, dużo rysunków.
- narysuj mi teletubisia!
- nie, słoneczko, patrz jakie ładne.
- teletubisia!
- ja nie umiem, mama ci narysuje.
- tata!
- [rysuje, patrzy na mnie] fajny ?
- [opanowuję śmiech] taaak. taki troche gruby... i niepodobny. i misiowaty. ale ciii, ładny! ale wiesz co, one nie mają takich uszu, tylko antenkę...
- no to ten ma dwie antenki.
fajnie mieć brata.
i widzę noworoczny ranek.
7.00 rano [!]
ja leżę na materacu, pod choinką niemal. miałam trzy poduszki, mam jedną i to w nogach. iza [bratanica] sobie 'pożyczyła'. bawi się. chodzi od choinki, do brata, do mnie, do bratowej, do kuchni i tak w kółko. krzyczy coś, śmieje się... litości, o 7. rano po sylwku!?
leżę więc z twarzą w prześcieradle. nie wstaję, nie ma mowy! bratowa siedzi na fotelu zbierając okruchy wczorajszych ciastek i włączając tv gdy sie wyłączy. brat leży na wersalce, bardziej nieprzytomny ode mnie, przytakuje raz po raz Izie. śpiąca atmosfera, chyba nawet przysnęłam. nagle słyszę wymamrotane:
- lulu, patrz, w końcu teledysk atb...
szkoda, że tak bardzo nie chciało mi się roześmiać.