Zawsze chciałam wstawić to zdjęcie, ale miałam wrażenie, że obnoszenie się swoją miłością wszem i wobec jest co najmniej nie na miejscu. To tak jak z opowiastką Asi. To jest: religia jest jak penis. Jeśli go masz jest dobrze, jeśli jej nie masz też jest nieźle, ale obnoszenie się nim i pokazywanie jej małym dzieciom jest już trochę nie halo. Nie powiem, że zgadzam się z tą teorią, ale tak mi się przypomniało. W każdym razie, w końcu się zdecydowałam, żeby prosto aczkolwiek treściwie odpowiedzieć na pytanie ''co u mnie'', bo z Panem P. ze zdjęcia ''bujam się'' już jakieś dobre 7 miesięcy. Poza tym doszłam do wniosku, że nie jestem stworzona do życia w tem. +30, więc idąc dzisiaj do pracy byłam szczęśliwa, że za chwilę znajdę sie klimatyzowanym pomieszczeniu, a tu cudowna niespodzianka, gorsza duchota niż na zewnątrz. Swoją drogą niezły paradoks, prawda? Pracować w firmie, która ma zepsutą klimatyzacje, a która.. specjalizuję się w zakładaniu klimatyzacji innym. ;p Ponadto usilnie od miesiąca staram się zrzucić pare (chociaż przydałoby się parenaśnie) kg, ale na razie nie widać żadnych efektów i powoli przyzwyczam się do faktu, że chyba po prostu tak dane mi jest wyglądać, a szkoda.