Takie ładne grudniowe koniki:)
Nawet wtedy słońce ładniej świeciło niż teraz, choc nie powiem dzis na wieczór się rozpogodziło :P
Tak marudziłam że chce do domu i o to jestem! z gorączką zawalonym gardłem i zatokami!
Tak się kończy zmiana klimatu i zła reakcja na klimatyzację ..
Pomimo to wolę być tu chora, niż tam zatęskniona.
Widziałam już się ze zwierzaczkami lecz nie za długo przez pogode, żaluje ze dzis nie byłam w stanie wyjsc, bo na prawde było fajnie wieczorkiem.
Ale lepiej to przecierpiec :)
Co do podrózy powrotnej, było ciężko o wiele ciężej niż w tamtą strone.
Zaczeło się od spozniajacego się autobusu na lotnisko który nie mogł znaleźć jeszcze dwóch grupy ktore miały się z nami na to lotnisko zabrac, poniewaz zamiast każda z nich stac w umowionym miejscu zeszły się w jedno.
Ale to to jeszcze pikuś. W końcu ruszyliśmy. Po ok. 100 km pewnej osobie przypomniało się że nie zabrała z mieszkania... portfela. Serio. Zaczęła sie akcja kto ten portfel dowiezie, na szczescie nasze osoby z projektu pokazały wielka pomoc i dosłali nam ten portfel taxówką, za którą na szczęście zapłacili. Nie chce nawet myslec ile by wyszło za 200 km :P
Szybko lecieliśmy na odprawę, na ktorej tez były cyrki, ale do przeżycia, po odprawie Pan ochroniarz wygonił nas idących w kierunku wskazanym przez Pana z odpraawy na kontrol bagazow podręcznych i kazał isc w przeciwnym kierunku, no to poszlismy. Tam okazało się że na kontrol czeka setki ludzi a nam do zamkniecia bramek zostało jakies 20 min, z powrotem poszlismy w tym kierunku co wskazał nam na poczatku Pan z odprawy, na szczescie ochroniarza już nie było ale za to była jakaś miła Pani która kazała nam biec bo nie zdazymy. w Koncu dobieglismy na ten kontol, nawet pozwolili nam wejsc krotszym wejsciem.
Zaczeło się wykładanie tych pierdół, sciagnie zegarków itd.
Gdy torby i pierdoły przeszły przez ten ''rentgen" ochrona podeszła do moich bagazow i poprosiła abym z nimi poszła. No tak, bo w tamtym momencie jedyne o czym marzyłam to była kontrol osobista.
Sprawdzali moją torbe na obecnosc narkotykow, na szczescie przebiegło to szybko i mnie puscili i mogłam dalej biec już do ostatniego punktu na lotnisku aby móc wsiasc do samolotu, a tam.. nie mogłam znalesc dowodu (w koncu sie udało), myślałam że pech sie nie odczepi tamtego dnia, ale sie myliłam.
Gdy już byłam w samolocie, po godzince czasu obudziły mnie komunikaty od stewardess, jedyne co zrozumiałam z tego nieszczesnego języka to "turbulencje" i w tym momencie też je odczułam. A jak w koncu przerzucili się na język angielski to usłyszałam jeszcze żeby wrocic na miejsca, zapiac pasy i coś tam coś kamizelke ratunkową. Zbladłam, posiniałam znowu zbladłam, podobnie jak kolega który zorientował się że zapomniał portfela po 100 km.
Turbulencje trwały z dobrą godzine, ale w koncu żeśmy wylądowali w tym Berlinie.
Tam jak przejrzałam się w lustrze wcale sie nie zdziwiłam że wzieli mnie na kontrol. Wyglądałam jak bym conajmniej przez tydzien czasu dawała jezzu, oczy podkrazone, blada, a zarazem sina tragedia po prostu :P
Ale udało sie szczesliwie przekroczyc granice i dotrzec do domku <3 w koncu!
P.S nie chce ktos kupic zimowych czarnych bryczesow z pełnym skorzanym zielonym lejem ? Rozmiar L i to takie bardziej meskie L :D