odchodzę stąd. przynajmniej na jakiś czas. nie mogę patrzeć na to, jak się niszczycie. tutaj zrobiło się skupisko schorowanych dziewczyn które napędzają siebie nawzajem do śmierci. nigdy nie będziecie w pełni zadowolone ze swojego ciała, więc żadnymi głodówkami tego nie zmienicie. co z tego, że będziecie jadły po 200 kalorii, skoro za pare dni to odrobicie mega napadem? czy to ma sens? to jest błędne koło, które prowadzi do choroby. to staje się obsesją, która wydaje się nigdy nie kończyć... ale kończy się - na szpitalu psychiatrycznym i ratowaniu życia.
chcemy mieć piękne ciała ale za jaką cenę? skoro my ciągle będziemy siebie tak źle postrzegały to jak mają postrzegać nas inni? dążyłam do ładnej figury a nie do figury wygłodzonego dziecka, które nie ma na bułkę.
tak wyniszczyłam swoje ciało, swoją duszę.. przez tyle lat... teraz będzie mi to ciężko odbudować ale dam radę, z pomocą bliskich mi osób DAM RADĘ i już więcej tu nie wrócę. chcę żyć. chcę być szczęśliwa. nie będę smutnym, zabiedzonym dzieckiem, które nigdzie nie wychodzi bo przecież poza moim pokojem są KALORIE. a całe życie na tej głodówce nie mam zamiaru być.
im szybciej wy do takich wniosków dojdziecie tym lepiej dla was.
przez te wszystkie lata męczarni wrócił mi rozum do głowy. szkoda, że tak późno. wiele dałabym żeby to wszystko cofnąć, a z drugiej strony bardzo dobrze, że w końcu to nastąpiło. teraz wiem, że nigdy, przenigdy do tego nie wrócę.
ratujcie siebie, póki możecie.