wspomnienia, aj.
muzyka. słucham i myślę o tym co było. nie uświadamiałam sobie że z każdą piosenką mam tyle wspomnień. zamykam oczy i widzę siebie w konkretnej sytuacji.
za dużo mam czasu na rozmyślanie.
a może i dobrze.?
...a gdy się zobaczymy w tramwaju...
a, już wiem co powinnam zrobić...
mam przeczucie, że uda mi się wrócić do tego, co było, w odpowiednich proporcjach.
poza tym mogłam być z siebie dumna. to dlaczego miałoby się nie udać tym razem.?
pamiętasz jak wtedy wyglądała rzeczywistość? tramwaj stał na bratysławskiej w kierunku bieżanowa. było przed dziewiątą i wiał lekki wiatr. za szybą wierzba. małe listki, więc gdy poruszał nimi wiatr tańczyły. a dokładnie za nią było słońce; dlatego cały tramwaj był pełen tego niesamowitego światła. tych migoczących plamek.
pierwszy taki dzień?
albo wtedy, gdy było zbyt gorąco. pamiętam ławkę, drewnianą, wśród drzew i ciszy. tak, to uczucie jakby już się tam było, i to nie raz. i wszędzie te obłędne liście. takie miejsce za wisłą.
i jeszcze wtedy, kiedy niebo było po prostu krystaliczne. ludzie narzekający na koszmarne upały. klejące dni. pola. cisza. zapach pylącej trawy i ziół, zmęczenie, brzęczenie much. szum lecącego samolotu, palące słońce. cień, który nie daje ulgi, cień trzydziestokilku stopniowy. ile to kilometrów od domu...? z jaką radością wtedy...
i w deszczu. chłód wciskający się pod kurtkę, ściskający dłonie. wiatr, gdzieś z północy... 178, uśmiech na rostworowskiego. i ta pustka, pustka, i wolność jakby niesiona z wiatrem. czy to ten przystanek?
marzy mi się jeszcze mgła, gęsta szara mgła w zimowej, ogołoconej, brudnej i ponurej rzeczywistości. w topniejącym śniegu, soli na trampkach, w tamtym zakątku nowej huty.
i tylko jedno mnie martwi, bo coraz bardziej mieszają się miesiące, coraz mniej świeżości.
a może to tylko celu potrzeba.?
i plany już są.
chciałabym zapalić.
nie mogę niczego słuchać, wszystko rujnuje mi psychikę.
wolno trzymać kciuki za samą siebie.?