Wyszliśmy z kręgielni. Zdałam sobie sprawę, że musimy jechać do domu się przebrać. Nie bardzo pasuje iść do eleganckiej restauracji w dżinsach i luźnym podkoszulku przecież. Dojechaliśmy więc do domu. Czekała tam już na nas jakaś bardzo szczęśliwa mama. Miałam zapytać o co chodzi ale nie miałam na to czasu. Powiedziałam tylko że wpadliśmy na chwilę się przebrać i lecimy do restauracji. Ona chciała nam wcisnąć domową kolację, bo przecież 'taka jest najzdrowsza'. Ale szybko coś wymyśliłam i wpadłam do swojego pokoju. Wybrałam kremową, koronkową sukienkę przed kolana i brązowy pasek. Ubrałam jasne koturny i założyłam żakiet w tym samym kolorze. Rozczesałam włosy, pomalowałam rzęsy i zapukałam do pokoju Przemka.
- Gotowy?
- Wow - powiedział gdy mnie zobaczył. Uśmiechnęłam się do niego i podeszłam bliżej. - wiesz, nie myślałem, że będę potrzebował jakiejś koszuli i nic ze sobą nie wziąłem..
- Nie wierzę. Przecież ty tu masz chyba całą szafę. - zaśmiałam się.
- Nie żartuj..
- No tylko nie płacz. Zaraz coś skołuję od taty. W koszulę Kuby raczej się nie zmieścisz. - cały czas się śmiałam.
Wyszłam. Wróciłam dwie minuty później z niebieską koszulą w kratkę. Tata prawie nigdy w niej nie chodził. Twierdził, że jest za bardzo młodzieżowa.
- Proszę - powiedziałam do Przemka wręczając mu koszulę.
- Mój aniele - pocałował mnie.
- No już, już. Pospiesz się, czekam na dole.
Mama krzątała się w kuchni w dobrym humorze.
- Co ci jest? Już dawno nie byłaś taka szczęśliwa.
- Opowiem wam wszystko jak wrócicie.
- Powiedz teraz. Nie wytrzymam!
- Musisz wytrzymać. O, patrz, idzie Przemek.. ej, kojarzę tą koszulę.
- Pożyczyłam mu ją od taty. Chyba się nie gniewasz?
- Nie, skąd. Ładnie ci w niej - zwróciła się do chłopaka.
- Dziękuję, pani Kaczmarek.
Wstałam z krzesła i poprawiłam kołnierz Przemkowi.
- To idziemy?
- Jasne. - pocałował mnie w czoło.
Przed wejściem już powitała nas obsługa.
- Dobry wieczór. Dziękujemy, że wybraliście państwo naszą restaurację. Życzymy miłego wieczoru i smacznego.
- Dziękujemy - weszliśmy do środka. Od razu podszedł jakiś elegancki mężczyzna.
- Witamy. Czy stolik dwuosobowy?
- Tak, prosimy - powiedział Przemo. Usiedliśmy przy wyznaczonym stoliku, a kelner podał nam Menu i odszedł.
- Jej, nie wiedziałam, że tu, w Tarnowie mamy takie luksusy. Szczerze, nigdy tu nie byłam.
- No widzisz. Miło mi, że mogę być przy tobie w tej cudownej chwili - powiedział z powagą.
- Przestań - uśmiechnęłam się i chciałam go uderzyć kartą Menu ale stwierdziłam, że nie wypada.
- To co sobie pani życzy? Tylko wiesz, bez szaleństw. Wiem, że wygrałaś ale nie jestem przy kasie. - w tej chwili przyszedł kelner z notatnikiem.
- Haha, czekaj.. - spojrzałam na kartę. - to dla mnie sushi i szklankę wody.
- Ja poproszę to samo - powiedział Przemek i oddał Menu. Mieliśmy czekać 10 minut.
W tym czasie gadaliśmy, głównie o żużlu. Już za parę dni miałam jeździć drugi swój mecz. Nie mogłam się doczekać.
Kiedy kelner przyniósł zamówienie, podziękowaliśmy i zaczęliśmy jeść. Wszystko było nawet smaczne ale i tak wolałam spaghetti domowej roboty.
Przez cały pobyt tam, czułam się dziwnie. Chyba nie pasuję do takich klimatów. Wolę iść do McDonald'a i zamówić kalorycznego hamburgera, niż siedzieć tu, w drogiej restauracji przy sztucznym klimacie. Gdy zjedliśmy, Przemek zostawił pieniądze na stole i wyszliśmy. Poinformowałam go o moich wcześniejszych rozmyślaniach.
- Zgadzam się z tobą. Następnym razem idziemy do Mac'ka.
- Jestem za. Ej, jest wcześnie. Co robimy? Nie chce mi się już teraz wracać do domu.
- No nie wiem. Nie znam dobrze Tarnowa. Macie tu jakieś atrakcje?
- Czy ja wiem.. tu, niedaleko jest rzeka. Ładnie tam jest, zwłaszcza teraz, przy zachodzie. Idziemy?
- Możemy iść. Prowadź - uśmiechnął się i objął w pasie.
Szliśmy kilka minut. Było bardzo spokojnie, jak nigdy. Powoli zapalały się latarnie na drodze. Doszliśmy nad Dunajec. Usiedliśmy przy brzegu. Ściągnęłam buty i zanurzyłam nogi w zimnej wodzie.
- No dawaj cwaniaku, teraz ty - popatrzyłam na chłopaka z uśmiechem.
- Ale.. zimno!
- Nie bądź baba.
- No wiesz? To patrz! - ściągnął buty i podwinął spodnie. Włożył nogi do wody. - Aaaaaa - jęczał z zimna.
- Haha, aż tak? Nie przesadzaj.
- Ja jestem bardzo wrażliwy - zrobił smutną minkę.
- Tak, oczywiście. Z kim ja się związałam..
- Ze mną! - powiedział dumny. - i nie moja wina, że woda jest taka lodowata.
- Już dobrze, mój zmarzluchu. Jeszcze się przeze mnie przeziębisz i kto będzie jeździł w niedzielę?
- Godnie mnie zastąpisz.
- Oj nie wiem, nie wiem. Ciebie nikt nie zastąpi.
- Nie słodź tak, bo zaraz się rozpłynę. - położył się na trawie. Postąpiłam podobnie.
Leżeliśmy tak chwilę w milczeniu patrząc w niebo. Czułam się szczęśliwa. Byłam cholerną szczęściarą. Wiedziałam, że on może mieć każdą, ale nie każda może mieć jego. Popatrzyłam na Przemka. Leżał z zamkniętymi oczami. Uśmiechnęłam się i położyłam głowę na jego klatce piersiowej.
- Co cię tak na czułości wzięło? - spytał.
- Kocham cię, wiesz?
- Wiem. Ja ciebie też.
_______________
Soł romantik :D jutro będzie kolejny rozdział.
Czytasz - komentuj. To dla mnie ważne. :)