Mój strach całkowicie ustał, kiedy zrobiłem pierwszy krok. Szedłem niemal bezszelestnie, nie miałem butów. Mimo iż znajdowałem się w obcym, całkowicie nieznanym miejscu, wcale nie czułem się nieswojo. Wręcz przeciwnie. Chłodny marmur koił poranione stopy, rześkie powietrze czyniło oddech przyjemnym. Na ścianach widniały wyrzeźbione sceny z mojego życia. Szedłem przed siebie, oglądając własne dzieciństwo, pierwszy dzień w szkole, pierwsze wagary, pierwszą bójkę, pierwsze zauroczenie, pierwsze rozczarowanie. Widziałem, jak życie mnie kształtowało, jak opadałem w dół, coraz niżej, aż znalazłem się na dnie studni. A teraz idę jasnym korytarzem.