Jak wyjeżdżałam była piękna zima z czternastostopniowym mrozem. Dzisiaj było koło zera, śniegu mało co zostało, a na jego miejscu jedno wielkie lodowisko. -.- Kobyła ledwo się wyratowała, jak jej strzeliło do łba wylecieć kłusem ze stajni. Próbując ratować ją, sama wywinęłam pięknego orła. -.- Podreptałyśmy trochu, ale podłoże nie do końca nadające się do jazdy, więc szybko skończyłyśmy. Strzałki fajnie się 'sklejają', tylko tyle, że koń wygląda jak armata. Muszę się upewnić, czy aby na pewno nie jest źrebna, bo to wręcz niemożliwe, żeby TAK wyglądała. Mam ochotę siąść i płakać nad jej stanem. -.-
Mnie na święta rozłożyło totalnie. 39 gorączki i wigilia z głowy. Nadal sobie pokasłuję, ale do konia nie pojadę?! Gdzie tam. :D