L u c i n d a.
Byłam naiwna myśląc że taki chłopak jak James zainteresuje się mną. Czułam się oszukana i zraniona. Nie wiem czemu bo przecież on mi nic nie obiecywał. Po prosił tylko o oprowadzenie po szkole i po mieście. Opuściła reszte lekcji, wiedziałam że ojciec mi to usprawiedliwi. On znał mój sekret bo kiedyś też był taki jak ja. Wyglądał na 36 lat. I w zasadzie tyle miał. Tylko że od czasu odejścia mamy ani razu nie przemienił się. Etap jego starzenia powoli go doganiał.
Corey pojechał do domu a ja pobiegłam do lasu. Przemieniłam się w wilka i położyłam na polanie. W moim futrze odbijało się słońce. Nagle usłyszałam jak ktoś lub coś wychodzi z krzaków. Nikt tędy nie chodził więc przestraszyłam się że może mnie zobaczyć w nieludzkiej postaci. Z krzaków wyszedł James na co warknęłam. Mogły mnie zdradzić jedynie oczy i kolor sierści. Oczy były najbardziej ludzkie a kolor sierści taki sam jak moje włosy tyko jaśniejsze. Podobne do włosów mojej matki. Najeżyłam się. Postawiłam uszy obserwując go. Leżałam trochę w słońcu trochę w cieniu. Miałam nadzieje że nie zauważy moich ubrań. Niestety zauważył, podszedł bliżej na co wrknęłam. Usiadł z daleka. Obserwował mnie.
- Luce, to Ty? Wysłuchaj mnie zanim uciekniesz.. Przepraszam, jestem idiotą ale ta dzieczyna powiedziała mi że wykorzystujesz nowych chłopaków a potem się z nich nabijasz..
Warknęłam. Przestraszył się bo odsunął pod same krzaki. Przechyliłam głowę a w zasadzie łeb w bok obserwując go. Podsniołam się i zbliżyłam do niego. Zabrałam ubrania i uciekłam w krzaki. Wolał mnie. A już po chwili zobaczył wl udzkiej postaci.
- Uwierzyłeś jej nie wiedząc o mnie nic! A zresztą.. skąd wiedziałeś że to ja?
- Corey mi powiedział gdzie mogę cie znaleźć, domyśliłem się po tych oczach i po sposobie jakim na mnie patrzysz.. Ten sam smutny wzrok miałaś w klasie. Wybacz mi..
Przewróciłam teatralne oczami i zabrałam torebkę.
- James, James.. Nie umiesz kłamać..
Zaśmiał się, coś w jego śmiechu przestraszyło mnie nie na żarty. W ludzkiej postaci byłam bezbronna. Nie zdążę się przemienić - pomyślałam. Ale było już za późno. On już wyjął z kieszeni kurtki kołek na wampiry. Wybuchnęłam śmiechem lecz po chwili kołek tkwił w moim ramieniu. Poczułam w ustach smak własnej miedzianej krwi. A potem zobaczyłam ciemność.. Zemdlałam.
Ocknęłam się w ciemnym pomieszczeniu. Był to pokój. Miał śmietankowo-czarne barwy ścian. W tym pokoju było duże łóżko, okno na całej ścianie z widokiem na wielki las, komoda i stolik postawiony przy kanapie. Z ramienia leciała mi krew strumykiem. Widząc jakąś kobietę spanikowałam. Jednak gdy moje oczy przyzwyczaiły się do tych barw spostrzegłam matkę Seth'a. Mojego najlepszego przyjaciela ze sfory. Opatrzyła mi ranę. I zabandażowała. Obok siedział Seth tylko w spodniach od dresu. Patrzył na mnie smutno. Pogłaskał mnie po policzku.
- Księżniczka się ocknęła.. Znalazłem Cie na polanie całą we krwi..
Jęknęłam cicho. Nie chciałam opowiadać że dupek z mojej klasy chciał mnie zabić.