Dopóki trzymałam emocje w ryzach to byłam pogodzona z rozłąką na 1,5 roku i że Młody wróci przyszłą jesienią. Ale w związku z zaistniałymi okolicznościami tak się zajarałam, że teraz chyba gdybym nawet nie musiała to i tak bym go przywiozła. Cieszę się jak głupia... pomimo, że mi to plany pokrzyżowało i to mocno.
Skibo przyjedzie gdzieś za miesiąc, a ja już wszystko organizuję. Łącznie z wyborem i zamówieniem paszy.
No i jednak pójdzie szybciej do roboty. Zacznę go już powoli lonżować, a na wiosnę może wsiądę. Potem znów dostanie wolne, ale już coś przynajmniej zrobimy w kierunku zajazdki. Ale to wszystko potem, teraz nie ważne. Teraz się jaram tym że wraca :)