Carpe Diem
8 Tak bardzo chciałabym go przytulić, pocałować... Każdego dnia myślałam o nim. Tęskniłam za nim. Przywiązałam się.
- Jasmin daj sobie spokój. Przecież masz Marca. Stara miłość nigdy nie rdzewieje, czy coś takiego...
- PIERWSZA miłość nigdy nie rdzewieje. - Poprawiłam przyjaciółkę, z naciskiem na pierwsze słowo.
- Wszystko jedno. Kochałaś go... Co ja mówię? Kochasz go.
- Nie wiem...
- Wiesz. Zapomnij o tamtym. Jakby mu naprawdę zależało, to by dawno tu był. Ucieklibyście czy coś...
- Czy ty nic nie rozumiesz? On nie zna żadnych moich danych osobowych!
- Tak jak ty jego.
***
Trzy miesiące później.
Wakacje.
- Czyś ty zwariowała?!
- Daj spokój. Muszę tam jechać.
- Po co?
- Bo zostawiłam tam swoje rzeczy.
- Mało ich masz?
- Mało.
- Erica mówiła, że tak będzie.
- A co ma do tego Erica!?
- Chce jechać i pojadę. Siłą mnie nie zatrzymasz!
- Bo co skarbie? Jestem silniejszy od Ciebie. - Marc podszedł do mnie i przyparł do ściany.
- Przestań. - Odwróciłam głowę. Chłopak złapał mnie za podbródek i zmusił, żebym spojrzała mu w oczy. Były takie cudne... Wiedział, że mam do nich słabość. - Wiesz, że cię kocham i bym cię nigdy nie skrzywdził?
- Wiem. - Delikatnie musnął moje usta, pogłębiając pocałunek.
- Jedziesz tam dla tego chłopaka? - Nie chciałam go okłamywać. - Powiedz prawdę, proszę.
- Tak.
- Czyli mnie nie kochasz?
- To nie tak...
- A jak?
- Kocham Cię, ale muszę z nim porozmawiać...
Szedłem brzegiem morza z Miką. Moją świeżą dziewczyną... Tak. Jestem cieniasem. Poddałem się. Ale Mika jest taka podobna do Jasmin, że ... nie mogłem się jej oprzeć. Przypomina mi ją...
- O czym myślisz kochanie?
- O niczym.
- Uśmiech poproszę. - Wyszczerzyła się. - No proszę. - Delikatnie uniosłem kąciki ust ku górze. - Bardziej.
- No dobrze. - Uśmiechnąłem się najbardziej słodko, jak tylko umiałem.
- Uśmiech to połowa pocałunku.
- A kiedy jest cały?
- A teraz. - Zachłannie zaczęła mnie całować.
Kilka godzin później szliśmy z Marcem brzegiem morza. Nie chciałam go zabierać, ale nie miałam wyjścia.
- Dasz buzi?
- Nie.
- No daj.
- Nie. - Zaczął mnie gilgotać.
- No proszę.
- Ale przestaniesz?
- Tak. - Jeszcze nie zdążyłam musnąć jego warg, a już czułam jego język.
- Ej. Miało być buzi. - Powiedziałam, gdy już oderwaliśmy się od siebie.
- I było. - Wystawił mi język.
Przytuleni, szliśmy dalej, kiedy zobaczyłam całującą się parę. Nie byli zbyt daleko. Gdy przerwali pocałunek, a chłopak odezwał się, wiedziałam, że to on. Mój Eric...
CDN.
No i jeszcze jedna. Proszę bardzo ;*