Pomoc zabłąkanym, część 8.
- A o co chodzi?
- O Pani córkę.
- Nie rozumiem.
- Mogę wejść?
- Proszę. - Weszłyśmy do domu. Były duży, ładnie urządzony. Na ścianach było dużo zdjęć, nawet zauważyłam jedno małej Jennifer. - Więc, o co chodzi?
- O tą dziewczynkę. - Pokazałam ręką na zdjęcie z podobizną Jennifer.
- To ja.
- To Pani córka... Czemu Pani Jej nie pomogła, tylko zostawiła w tej studni?
- Jaaa...
- Przecież to Pani CÓRKA! Jak tak można?! Przecież to bezbronne dziecko. Niczemu winne.
- Ja po prostu pobiegłam po pomoc, ale nikt mi nie wierzył...
- Ale nie wróciła Pani! Cokolwiek trzeba było zrobić. A Pani nic.
- Nie mów tak!
- A może zrobiła to Pani celowo?! Chciała się pozbyć córki?! - Nie odezwała się. Chyba uderzyłam w czuły punkt. - Ma Pani małe dziecko. Roczne?! Pewnie Pani obecny mąż nic o Jennifer nie wiedział.
- Przestań. Ja ją kochałam, ale nie mogłam Ją dalej wychowywać.
- Dlatego lepiej było pozwolić Jej utopić się w studni?! Pani jest psychiczna! - Łzy zaczęły spływać Jej po policzkach - Przepraszam, ale ... takie są fakty.
- Wiem... Popełniłam największy błąd w życiu, ale już nic nie poradzę...
- Może Pani Jej jeszcze pomóc... - Popatrzyła na mnie jak na jakąś psychiczną. - Chodzi o to, że ja widzę duchy i dlatego tu jestem. Mała od roku Pani szuka. Nie jest świadoma tego, że nie żyje...
CDN.
P.S. Czekam na Wasze opowiadania: [email protected]
I co Miśki, podoba się? - Pisać w komentarzach...