Kiedyś dawno nad morzem, kiedy życie wydawało się trudniejsze. Lubię wrzucać stare zdjęcia, bo jak wrzucę coś nowego nie potrafię się do tego ustosunkować. A tak mogę. Wtedy jeszcze w miarę byłem grzeczny. Z pewnością bardziej niż teraz. Nie paliłem wcale prawie papierosów. Czasami zdarzyło się tylko jakieś Route66 Czerwone. Teraz palę Niebieskie Camele. Nie piłem wódki. W sumie nie. To teraz nie piję wódki. Wtedy piłem. A nawet miałem jakąś butelkę w torbie do laptopa. Teraz najwyżej jakieś piwo. Nie słuchałem wcale aż takiej złej muzyki. Oczywiście fascynacja skinheadowską kulturą była jakąś pierdoloną hipokryzją. Jeśli można mówić o kulturze. Teraz zdarza mi się posłuchać Oi!a albo Punka. Chociaż wolę te wszystkie odmiany punka z post przed, a nad ska czy Oi!em stawiam wyżej (obecnie) skoczne Hellbilly czy Gothabilly. Wtedy miało się problem, kiedy chciało się kupić piwo, a nikt nie chciał sprzedać. Teraz nawet nie chce się kupować, bo wiem, że i tak sprzedadzą. Wtedy bawienie się aparatem przysparzało tyle zabawy, a teraz pada deszcz. Mam ochotę na lody o smaku sernika. Jutro chciałbym posłuchać audycji Alkora XIII. Jutro również mam chemię i z niej maturę. Powinienem się uczyć. Podchodzę do siebie samokrytycznie. Ale to nie oznacza, że zacznę się odchudzać, bo jestem gruby. Moja samokrytyka mówi mi: "nie jesteś wystarczająco zajebisty. Zrób się bardziej". Ja na to "To da się zrobić", chociaż ona bardziej docieka jak i dlaczego, ale w mojej głowie powstaje niecny plan. Alien Sex Fiend z albumem Acid Bath. Tak naprawdę nigdy ich nie ogarnąłem. I chyba nie będę nawet próbować. Jedzie ktoś ze mną na Ghoultowna do Wrocławia? Naprawdę nie chce mi się umawiać z ludźmi z Legnicy.