pisałam ostatnio o karmie ? o tym, że wszystko się zmieniło i w końcu wraca do mnie dobro ? o święta naiwności . im wyżej szybujesz, tym bardziej boli upadek .
ale chyba się zbieram . miałam boleśnie dużo czasu na głębokie, szczere przemyślenia .
nie ma mnie już w tej samej formie .
nawet nie wiecie, ile może zmienić się w ciągu pół roku .
a może wiecie ?
______________________
dojrzałam do kilku decyzji, kilka rzeczy postawiłam na jedną kartę . znaleźli się ludzie, bez których to wszystko w ogóle by się nie udało - czy to w końcu wróciła ta karma, którą zbierałam przez tyle czasu ? mnóstwo nowych możliwości, niedostępnych do tej pory dróg ...
może to wszystko dlatego, że znalazłam swój spokój, odpuściłam sobie to, co mnie niszczyło i sama sobie pozwoliłam pójść o krok dalej .
od dawna powtarzam, że nic mnie już nie zaskoczy . a jednak zaskoczyło .
w dziwną stronę kręci się mój mały świat ostatnio .
i boję się, że nadaję pewnym sprawom zbyt wielkie znaczenie .
połączenie jesieni, specyficznych dźwięków, milczenia i małego teatrzyku w głowie to niemal wybuchowa mieszanka .
kumuluję w sobie zapasy obojętności, udaję, że nie czekam i próbuję realizować małe marzenia .
i nie jest ani dobrze, ani źle .
rok temu nie przypuszczałabym, że przypadkowo poznany na drugim końcu Polski człowiek zawiezie mnie na motocyklu w to samo miejsce w kolejne wakacje .
i że obejrzymy wschód słońca z tego samego, co rok wcześniej, miejsca .
dużo magii przez ostatnie trzy miesiące .
magii, która chyba wyparowała .
nie znikaj bez słowa to zbyt duża prośba .
tatuowanie własnej nogi to doskonały pomysł na święta .
____________________________
Wrocław jak zawsze piękny i radosny . a nawet bardziej, bo uczyniłam to miasto swoim własnym . odczarowuję dawne, wrośnięte tam złogi emocji zastępując je nowymi .
odświeżam głowę, naprawiam ciało . stopniowo pozbywam się irracjonalnego strachu .
pogoda szaleje jak nigdy . i jak nigdy zauważam jej wpływ na swoje samopoczucie .
niemniej jednak jest mi dobrze, spokojnie, z planem i uśmiechem .
słońce, ciemne okulary, bębniarski chaos którego jestem częścią, czerwone spodnie, trampki przemierzające niezliczone kilometry . i wtedy ne liczy się to, że jeszcze pół roku temu nie chodziłam po wypadku, nie liczą się potwory w głowie, zapominam o nerwicowych uzależnieniach, zapominam o całej mojej historii, bo jest tu i teraz, łapię chwile, spontanicznie wychodzę z domu bez szukania błahych wymówek dla swojego lenistwa, jestem szczęśliwa i wierzę w to, że może być dobrze już na stałe .
a czasem, kiedy entuzjazm opada i zostaję sama ze sobą, dopada mnie bolesna świadomość, że nie robię tego, co chcę, że oddalam się od tego, kim/czym chciałabym być, że spełniłam oczekiwania ludzi, którzy się mylili . że zmarnowałam tyle czasu i wciąż go marnuję . i mimo stuprocentowej świadomości nie potrafię zrobić z tym nic .
ale jest ok .
musicie mi uwierzyć na słowo . i na zdjęcie .
/ Opole rozgrzało ogniem i inspiracjami .
zrobiło się tak wygodnie w miejscu i sytuacji, w której jestem .
i teoretycznie powoli powinnam iść do przodu, ale jestem skrajnie niecierpliwym stworzeniem .
jest stabilnie, dzieją się różne rzeczy, a we mnie wciąż brakuje silnej radości .
jakoś tego nie czuję .
back in game !
a przede mną jeszcze z pięć razy tyle pracy, ile już za mną . chociaż pozostała ta przyjemniejsza część .
chyba dorosłam już do pewnych decyzji .
bolesne zderzenie z rozpędzonym autobusem, tak mogę nazwać to, co się wydarzyło .
trzy dni umierania .
później zmartwychwstałam . spakowałam plecak i wyruszyłam .
nadmorsko-woodstockowa przygoda była dokładnie tym, czego potrzebowałam .
spanie na plaży, wieczorne zabawy z ogniem, poranne opalanie, spacery, rozmowy na wszystkie tematy w tym jedna, najważniejsza na świecie . poznawanie nowych ludzi, niespodziewane spotkanie po latach, dwa samotne pociągi i trzeci już z imprezą w środku, namiot rozbity w dobrym miejscu z dobrymi ludźmi, muzyka, mnóstwo muzyki, dużo wody i alkoholu, dziurawe buty, noga w kawałkach, a ja wciąż upieram się, że morze było dokładnie tam, gdzie pokazywałam o piątej nad ranem pół roku po moim powrocie do Polski .
to wszystko było magiczne .
chaos poskromiony ?
/ Hiszpania znów na zdjęciu .
nigdy nie wypowiedziane słowa, które w końcu ktoś usłyszał . rozdrapywanie starych ran . ale wszystko to było potrzebne . może teraz zamknę tamten etap na dobre .
wszystkiego uczę się na nowo i czekam .
znalazłam lekarstwo prawie doskonałe, chwilowo poza moim zasięgiem, ale wiem, że za miesiąc będzie już o wiele, wiele bliżej .
/ Hiszpania . październik 2013 .
jakby wciąż mało było powodów, jakby zbyt mało doświadczeń . za mało przeżyć i strat . jakbym wcale nie musiała zaczynać życie od zera . od początku . wciąż szukam bodźca, który będzie tym głośnym wystrzałem na linii startu i odetnie mnie od tego, co było na rzecz nowych doznań . szukam tego punktu zero, który wyznaczy mi wyraźną granicę rewolucji .
a przecież zmiany przychodzą powoli .
______________
http://www.youtube.com/watch?v=rfQoXe1NWpQ
cała moja wola walki i życiowa energia kończy się w momencie, kiedy w sposób dowolny przypominasz mi o swoim istnieniu . wciąż chcę, żebyś wrócił . albo żebyś zniknął na dobre z mojego życia .
nie akceptuję półśrodków .
strzępki informacji z drugiej ręki sprawiają, że jednocześnie rozpadam się na kawałki i zaczynam zmieniać siebie i swoje życie . mimo, że wszechświat mnie nienawidzi, niszcząc resztki mojego życiowego dobytku jednym małym wypadkiem . mimo, że to wszystko tylko plany . mimo, że miotam się niezmiernie i szukam choćby chwilowych radości . zaczepiam się o najdrobniejsze okazje, słowa, obietnice i myśli . lawiruję między skrajną depresją a skakaniem z radości po sam sufit . odkrywam na nowo siebie i ludzi, którzy do tej pory nie znaczyli dla mnie prawie nic . przekraczam kolejne granice .
wystarczy tylko wyłączyć złe myśli i przestać leczyć depresję czekoladą .
/ Hiszpańskie bezdroża .
jeszcze tylko umrę ze smutku . później wszystko pójdzie gładko do przodu .
[orzechowa kawa . papieros . szybkie zakupy . kolejny papieros . organizuję się powoli, szukam małych przyjemności . papieros . staram się zatkać czymś dziurę w sercu . to wszystko jest takie powierzchowne, takie nieważne . nic mnie nie uratuje . wróć .]