Nie jestem niczyją zastępczynią
Nawet jeśli nie można tego porównywać
Klonem z tą samą maską
I ukrytymi uczuciami pod pękniętym policzkiem
Studzę żar wewnętrzny wodą
Trzeźwieję by na nowo zapłonąć
Tłumię światło połykając
I powoli krztusząc się nim
Żebyś był szczęśliwy
Stąpamy po cienkiej linie
co?! sznurku jedwabnym przeplatanym kłamstwem
gorycz we mgle unosi się miedzy nami
i wlatuje przez nasze nozdrza niby słodki zapach
Przetnę go bezwzględnie nie mrugając motylim okiem
Przetnę go bez kowalczego bicia serca
Przetnę go kamiennie zdecydowana
Przetnę go cicho i niezauważalnie
Szybko, błyskawicznie, nieuchronnie
Żebym się nie rozmyśliła
Nie trzepotała rzęsami w uniesieniu ducha
Nie puściła wodzy sercu na wybiegu uczuć
Nie roztopiła zimnego opanowania
I nie była dalej głupia
Ja